4.12.2017

Od Judy ,, Pisanie tylko dla normy :S "

Zaczęłam się porządnie nudzić. Chodzenie w kółko też było nudne, a święta najprawdopodobniej spędzę sama. Co to za przyjemność? No właśnie. Żadna. Wędrowałabym w ten zimowy dzień dalej przez las, gdyby nagle przede mną nie pojawił się portal. Oczywiście w niego wpadłam, co skutkowało... przeniesieniem się do ludzkiego, zaśmieconego, zasmogowanego, pełnego ruchu miasta. Na szczęście przeteleportowało mnie na jakieś śmietnisko... albo nie na szczęście? I nie musiałam się od razu chować. Tylko ze szok zrobił swoje. Zaraz potem zaczęłam węszyć, rozglądać się, i rozpoznawać teren. Nie było za fajnie. Oj nie. Coś zaczęło na mnie szczekać. Popatrzyłam w bok. Był to jakiś wielki, brzydki, czarny pies. Warknęłam tylko i zeskoczyłam z kosza na ziemię. Ten podbiegł, i próbował mi ugryźć ogon, ale odskoczyłam. Było to upierdliwe. Usłyszałam kroki z prostopadłej uliczki. Człowiek? Zaczęłam biec przed siebie zostawiając psa daleko z tyłu. Po chwili zorientowałam się, że wybiegłam na ulicę. Pisk opon, ja sparaliżowana. Gdy samochód zatrzymał się tuż, tuż przede mną, bez zbytniego oglądania się zmieniłam się w trujące opary, i wpłynęłam pod most.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz