Szliśmy spokojnie czasami naprowadzając zaspaną Lie na właściwą drogę. Chwile jej zajęło przebudzenie się. Ja szłam zamyślona. Ale po jakimś czasie, moje rozmyślania nad sensem życia i innymi pierdołami, przerwało bliskie spotkanie z jednym z drzew. Lia i Ereos wybuchnęli śmiechem.
- Bardzo śmieszne ... ha ha ha... - powiedziałam lekko poddenerwowana
- I to nie wiesz jak bardzo - powiedziała Lia wciąż się śmiejąc. Nagle coś przerwało ich śmiech. Nie mam pojęcia co to jest ale jest dziwne... To trochę przypomina zająca, a może królika ehh... nie znam się. Ale jest dziwy jakby mutant ... A później znów lekko chichocz Lia zrzuciła ze swojej głowy tego mutanta, który lekko chyba przygryzał jej ucho. Przytrzymała go łapa a ja go podpaliłam. Słodko i uroczo płonąc uciekł i już nie wrócił.
<Lia? Sorry że tak długo i że krótkie... ale jest c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz