- Bobsleju, ale gdzie ty będziesz spać? - zapytałem świstaka.
- Świs! - zakrzyknął.
- Dlaczego ty świszczysz `świs` zamiast `świst`? Przecież w takim razie jesteś świsakiem! - zdziwiłem się.
- Świs! - Bobslej wzruszył ramionami, jeśli można tak powiedzieć.
- No dobra... To możesz spać w aneksie sypialnym, jakkolwiek głupio by nie brzmiał ten aneks w sypialni...
- Świs! - świsnął świstak, po czym zniknāł w chmurze pyłu skalnego własnej produkcji. Zakaszlałem i odwróciłem głowę. Po niespełna minucie urocze `świs!` oznajmiło koniec robót. Całe szczęście, bo już mnie zaczynała boleć szyja.
Pył powoli opadał.
W ścianie miałem teraz sporawe wgłębienie, wypełnione jakimiś klamotami. Gdy rozejrzałem się lepiej po jaskini, dostrzegłem dywan na środku pokoju, a także firanki z krajobrazem Karpat, zawieszone w potencjalnym miejscu na okno.
- Bobsjeju... - powiedziałem, kichając. Żeby zacząć roboty pokojowe, trzeba mieć zezwolenie władz! Ale wybaczę mu to.- Widzę, że, co prawda bez mojej zgody, ale jednak, zrobiłeś świetny aneks! Tylko... czy to jest piekarnik!?
Bobslej naburmuszył się. Jego świśnięcie zabrzmiało jak `No mówiłeś sam, że aneks sypialni w sypialni to fuszera, to ci zrobiłem kuchenny, a ty się pytasz, co to jest.
?! " po czym rozległo się jeszcze drugie, już spokojniejsze, które głosiło coś w stylu "Tak, to piekarnik". Po wygłoszeniu tych niosących życiową prawdę sentencji świstak wskoczył do kuchenki mikrofalowej i zatrzasnął drzwiczki.
- Czy ja słyszałem mikrofalówkę? - w drzwiach pojawił się Kagekao.
- Nie! - krzyknąłem. - Nie podgrzewaj mj świstaka!
Było już za późno. Tata, jeśli mogę go tak nazwać, przekręcił jakiś wskaźnik i z wnętrza mikrofalówki rozległo się bulgotanie.
- Ugotowałeś mi Bobsleja!- wrzasnąłem i otworzyłem drzwiczki. Świstak, jak gdyby nigdy nic, sièdział tam w jacuzzi i wystawiał Kagekao język.
- Ty pomiocie szatański! - zawołał basior, ale wtem w jaskini rozległo się kichnięcie Luny.
<Luna? Przeziębiłaš się? Kakało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz