To wydawało mi się... dziwne. Co najmniej dziwne. Mi jest gorąco, a Lily mówi, że jej zimno. Szkoda, że straciliśmy szamankę, bo do niej właśnie byśmy się udali. Zamiast tego skierowałem się do Rodinii. Może ona coś zaradzi. Lily zapytała:
- Gdzie mnie prowadzisz?
- Do Rodinii. Ona powinna pomóc
- Ehh... wydaje mi się, że to już jest postanowione? - pół zapytała, pół stwierdziła
- Yep - odpowiedziałem. Wadera tylko westchnęła i ruszyliśmy dalej. Po chwili byliśmy przed jaskinią medyczki
- Rodinia? - zawołałem
- Tak? - z cienia korytarza wyłoniła się wadera
- Słuchaj, mamy problem
- Tak myślałam. Po co innego byście tu przychodzili?
- Tia, masz rację. Do rzeczy. Właśnie mieliśmy wyjść na spacer, kiedy Lily powiedziała, że strasznie jej zimno. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że każdy wilk, którego mijaliśmy mówił, że mu ciepło
- Tak... to jest dość... dziwne. Zaraz powiem co i dlaczego - wadera znów zniknęła w cieniu korytarza i po chwili znów pojawiła się z wielką księgą
- Widzisz? To może być spectrus mimortus (nie, nie miałam innego pomysłu xd)
- Co trzeba zrobić żeby to wyleczyć?
- Nie napisali tu... - powiedziała wadera z kwaśną miną
< Lily? Wyleczymy to, czy też nie? Sorry, że tak długo, ale... brak weny i czasu... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz