1.11.2017

Od Mateo "Event, żeby ruszył z kop... łapy"

Nie wiedziałem, co się dzieje. Takie stanowisko mogłyby objąć praktycznie wszystkie wilki naokoło. Rozejrzałem się po kątach, i w jednym z nich zobaczyłem naszą Alfę rozmawiajacą z jakąś waderą. W pewnym momencie podszedł do nich jakiś szary basior, o którym wiedziałem tylko, że ma na imię Kagekao, bo Alfa użyła wobec niego tego imienia na tyle głośno, że usłyszałem. Normalnie rozmawiali jednak cicho, a ja nie chciałem podsłuchiwać. W końcu Kagekao wyszedł z jaskini.
W tą dziwną ciemność okraszoną trąbą powietrzną, o ile ona wciąż tam jest. 
Pierwsza myśl: "Straszne, coś mu się może stać, trzeba mu pomóc!"
Druga myśl:"Ja też tak chcę!"
Mimo oczywistej głupoty tego pomysłu, ruszyłem do wyjścia. A dalej już ciężko było się ruszać, z powodu olbrzymiej trąby powietrznej, będącej... tuż obok mnie. Przestraszyłem się i w popłochu w połowie wbiegłem, w połowie zostałem wepchnięty do spróchniałego pniaka. 
Bezpieczny... No nie! Nie, nie, nie! Tak być nie może!
Trąba powietrzna nasiliła się i porwała moje schronienie do góry. Nagle wszystko się przekręciło, i o mało co z niego nie wypadłem. A to wciąż mi groziło, bo pniak zaczął latać w wirze, przy tym robiąc koziołki. Walnął w coś, i bezwładnie uderzyłem w jego wnętrze. Au. Dobrze przynajmniej, że nie latam bez "zbroi"...   Wtem rozległ się grzmot:
- Ha ha, taaaaak! Małe futrzane pomioty, siedźcie w jaskini! To przybyłem ja, Bardzo Zły Wilk! 
Jestem nowym panem tej ziemi! Podporządkujcie się lub umarcie!
- Umrzyjcie. - usłużnie posłużyłem poradą językową wprost z wnętrza drewna nowemu samozwańczemu panu wszechrzeczy.
- CO?! KTO TU JEST!? - Bardzo Zły Wilk brzmiał jak ktoś jednocześnie wkurzony i zaskoczony. Nagle poczułem, jakby coś przewiercało mi się przez myśli. - A, tu jesteś, szczeniaku! Zniszczę cię!
- Ups. - zdążyłem tylko mruknąć, zanim tajemnicza siła zatrzymała w miejscu pniak, przewróciła go, i zacząłem spadać. Nawet nie chciało mi się krzyczeć "Aaaaa!". Znając moje szczęście, pewnie nie zginę. A jeśli jednak...?
Oczywistym biegiem rzeczy, nie uderzyłem jednak o ziemię, tylko o miękkie futro wilka.
- Ou... - swoim upadkiem wypchnąłem cale powietrze z płuc Kagekao, bo to był on. Bidok. Po chwili jednak się otrząsnął. - Co ty tu robisz? 
- Jeszcze żyjecie, parszywe gnidy?! Zniszczę waaas! - ryknął Pan Orkanów. 
- Do jaskini. JUŻ! - wrzasnął na mnie basior, a ponieważ ze strachu mnie zamurowało, siłą wepchnął mnie do otworu. Mało brakowało, bo po chwili dokładnie tam, gdzie staliśmy, spadł.. fortepian?
- Kagekao? Jakie wieści? - spytała Alfa. Dopiero w tej chwili zobaczyłem, że większość wilka jest we krwi. Nagle Lia otworzyła szerzej oczy. Musiałem wyglądać podobnie do Kagekao. - CO? Jak on zdołał wyleźć!?  I nikt tego nie zauważył?!
- Nie wiem, jak wyszedł. Na dworze trąba szaleje. Widziałem sylwetkę wilka, stojącego na skale. Wyglądał, jakby używał magii. Wtem odwrócił się, i zaczął we mnie ciskać przedmiotami. Ledwo co uciekłem, a tuż przy wejściu do jaskini spadł na mnie on. - tu basior wskazał mnie.
- Dzięki, Kagekao, dobrze się spisałeś. Idź i odpocznij. A ty, co ci do łba strzeliło, żeby wyłazić na dwór?! Załatwię ci kogoś do pilnowania! - zganiła mnie Alfa.
- Ale, prosz-szę pani, ja go słyszałem! - wyjąkałem. - On chce zająć nasze tereny!
Dobra, wiem, musiałam się "wyróżnić" w tym opowiadaniu ;) I wiem też, że miał być Night. Ale Lia mi pozwoliła. Następny numerek to... tak, zrobię na złość Yuko, ale ostatnio jakoś jej nie ma, więc nie wiem, czy to zobaczy... Więc niech będzie to 10. Masywny wilku, pisaj!

1 komentarz:

  1. Ej no kurde. Nie skończyło się na Nighcie tylko na Kagekao. Zostawcie mnie nooo :^

    OdpowiedzUsuń