Wadera najwyraźniej chciała zmienić temat, więc uległem, chociaż szkoda mi było tych wilków. No ale ej, troszkę przesadzają. Przecież takie lisy, na przykład, nie mają mocy, a jakoś żyją na wolności.
- Nie, ale nie pogardził bym jakimś mniejszym ptakiem. - powiedziałem niepewnie.
Megami wyglądała na zadowoloną, i ruszyła upolować ptaka. Zostałem w miejscu, w którym byłem, kiedy odeszła. Na szczęście, nie musiałem czekać zbyt długo, ponieważ wadera była biegła w sztuce łowieckiej. Już po 5 minutach wróciła, i z uśmiechem podała mi martwego...
- Nie zabijaj mnie! - wrzasnął pierzak, aż z wrażenia go upuściłem i odskoczyłem na półtorej metra.
Bo to chyba pierzak, nie? Jak jest futro, i jest futrzak, to...
- NIEEEE! - darł się dalej ptak, machając skrzydełkami w agonicznych gestach. Wymieniliśmy z Megami spojrzenia. Niestety, on to zauważył i w jednej chwili zmienił swoje nastawienie do świata.
- Ej, dlaczego wymieniacie spojrzenia za moimi plecami? To bardzo niekulturalne! Przez to mogę poczuć cię niechciany oraz odrzucony, co okropnie wpływa na kondycję piór, szczególnie o tej porze roku! - nadąsał się.
- Eeeee... Dlaczego pan gada? - wypaliłem, chcąc koniecznie przerwać jego egoistyczną tyradę.
- A cóż to za pytanie! Poza tym, niewychowany młodzieńcze, osobie starszej od siebie nie przerywa się bez bardzo ważnego powodu. A mnie to nie przerywa się wcale. I co to za słownictwo! Wyrażaj się, jest wiele synonimów dla wyrazu gadać, na przykład mówić, rozmawiać, wypowiadać, wysławiać się... - paplał oburzony.
- No tak, tak. - zniecierpliwiła się wadera. - Więc jak pan ma na imię, i dlaczego niby nie mielibyśmy pana zjeść?
- Och, znowu to okropne zachowanie! - gniewnie machnął skrzydłami, ale Megami spojrzała na niego groźnie, więc trochę się zmieszał. - Ten, tego... Nie znasz mnie! Niemożliwe, młodzieńcze, na pewno stroisz sobie żarty! Przecież każdy wie, kim jestem! - zerknął na nas, nadymając się, ale nie znalazł potwierdzenia swych słów, gdyż oboje gapiliśmy się na niego szeroko otwartymi oczami.
Przy okazji gapienia, zorientowałem się, że ptak jest sójką. Ech.. nie lubię ich.
- Na pewno, na pewno stroicie sobie żarty! - krzyknął jeszcze rozpaczliwie ptak, ale po chwili się uspokoił. - A nie, pewnie jesteście troszkę... no, nie ten teges, i dlatego nie słyszeliście. Otóż jam jest Ponticjusz Verturius Marian III, potomek wielkiego Antariusa Fanfariuda Kazimierza, który poniósł chwalebną śmierć w obronie swojej ojczyzny, z łap białej wilczycy oraz czarnego wilka rozmiarów małych! - wychrypiał jednym tchem, po czym odetchnął z ulgą.
Ja natomiast przeraziłem się, ponieważ historia jego krewnego wydawała mi się dziwnie znajoma..
< Dum dum dum... ŚWIATY ALTERNATYWNE INNYCH OPOWIADAŃ! Co teraz, Megami? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz