Dzień nie
zapowiadał się jakoś nadzwyczajnie. Zajadałem się świeżą sarną, która zginęła
około pięć sekund temu. Wyrwałem soczysty mięsień ukryty w słabiźnie. Czemu
najlepsze kąski są ukryte w głębi ciała, a nie na zewnątrz? Byłoby lepiej.
Nagle usłyszałem stukot kopyt. Podniosłem głowę i rozejrzałem się po lesie.
Wtem z krzaków wyskoczył tabun sarn, odskoczyłem na bok, tym samym wskakując na
drzewo. Zauważyłem nagle mały, ciemny kształt na zadzie jednego z zwierząt. Był
to szczeniak, ten sam, co podczas tamtego huraganu uciekł z jaskini. Meteo czy
jakoś tak. W jego oczach było widać przerażenie. Nie no, jak on tu teraz
dednie, a ja będę świadkiem to nigdy nie wyjdę z Friendzone, bo pomyślą że to
ja spowodowałem jego śmierć. Wbiłem tylne pazury w korę drzewa, po czym mocno
wyskoczyłem. Ledwo co doskoczyłem do sarny na której był zawieszony szczeniak.
Wskoczyłem na jej grzbiet, po czym ugryzłem ją mocno w kark. Padła, o mało nie
przygniatając samczyka. Kurz opadł, a reszta sarn uciekła.
- Nic ci się nie stało? – Zapytałem.
- Nie – odrzekł, lekko się jąkając.
- A jak to się stało?
- Bawiłem się na gałęzi, nagle usłyszałem stukot kopyt, po czym ziemia zaczęła się trząść. Spadłem na zad jednej z sarn. – Odpowiedział.
- I od tak duża grupa zwierzyny sobie biegnie przez las… - zaśmiałem się. – Zmyślasz.
- Ale ja mówię prawdę!
- Jeżeli tak, to musi być tam coś co je przestraszyło – rzekłem. – A więc, pójdziemy sprawdzić co je wystraszyło. I żadnych ale.
- Jak wrócimy to będzie już późno! – Marudził.
- No i? – Zaśmiałem się. – Chodź.
- Nic ci się nie stało? – Zapytałem.
- Nie – odrzekł, lekko się jąkając.
- A jak to się stało?
- Bawiłem się na gałęzi, nagle usłyszałem stukot kopyt, po czym ziemia zaczęła się trząść. Spadłem na zad jednej z sarn. – Odpowiedział.
- I od tak duża grupa zwierzyny sobie biegnie przez las… - zaśmiałem się. – Zmyślasz.
- Ale ja mówię prawdę!
- Jeżeli tak, to musi być tam coś co je przestraszyło – rzekłem. – A więc, pójdziemy sprawdzić co je wystraszyło. I żadnych ale.
- Jak wrócimy to będzie już późno! – Marudził.
- No i? – Zaśmiałem się. – Chodź.
Samczyk włóczył się
za mną, jakby było to jakoś bardzo trudne.
- No i? – Zatrzymałem się. – Widzisz tu coś co mogło przestraszyć sarny?
- Nie… Al
- Kagekao? – Usłyszałem gruby głos zza moich pleców. Odwróciłem się gwałtownie. Gdy zobaczyłem znajomą twarz od razu się rozchmurzyłem.
- Dare! – Wykrzyknąłem imię przyjaciela.
- Gdzie cię wtedy wcięło? Myśleliśmy, że umarłeś.
- A tam, długa historia – poczułem dotyk przy tylnej łapie. Odwróciłem głowę, widząc kryjącego się szczeniaka.
- Twój bachor? – Zapytał, kierując wzrok na Meteo.
- Nie, szczenię z watahy.
- Należysz do watahy? – Skrzywił się. – To chyba nie to samo Kakałko co poznałem dwa lata temu.
- Nie no, dołączyłem do niej tylko z jednego względu. – Zrobiłem minę pedofila.
- Em, Kagekao? – Zapytał Meteo słabym głosem.
<Mateo? Błędy w twoim imieniu specjalne więc się nie denerwuj bo ci żyłka pęknie>
- No i? – Zatrzymałem się. – Widzisz tu coś co mogło przestraszyć sarny?
- Nie… Al
- Kagekao? – Usłyszałem gruby głos zza moich pleców. Odwróciłem się gwałtownie. Gdy zobaczyłem znajomą twarz od razu się rozchmurzyłem.
- Dare! – Wykrzyknąłem imię przyjaciela.
- Gdzie cię wtedy wcięło? Myśleliśmy, że umarłeś.
- A tam, długa historia – poczułem dotyk przy tylnej łapie. Odwróciłem głowę, widząc kryjącego się szczeniaka.
- Twój bachor? – Zapytał, kierując wzrok na Meteo.
- Nie, szczenię z watahy.
- Należysz do watahy? – Skrzywił się. – To chyba nie to samo Kakałko co poznałem dwa lata temu.
- Nie no, dołączyłem do niej tylko z jednego względu. – Zrobiłem minę pedofila.
- Em, Kagekao? – Zapytał Meteo słabym głosem.
<Mateo? Błędy w twoim imieniu specjalne więc się nie denerwuj bo ci żyłka pęknie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz