- Kagekao? - basior wyglądał na zaskoczonego.
- Dare! - krzyknęła bariera odgradzająca mnie od obcego uśmiechnęła się.
- Gdzie cię wtedy wcięło? Myśleliśmy, że... - moja głowa przestała się zawracać (jak to brzmi xD) tokiem cudzej rozmowy, bo chociaż obcy wilk przyciągał uwagę, to w okolicy pojawiła się inna, dziwna rzecz. Zastrzygłem uszami, rozglądając się wokoło. Zjawisko wyraźnie się zbliżało, budząc we mnie niezbyt przyjemne odczucia.
- Em, Kagekao? - powiedziałem słabo. Wilki, przerwawszy rozmowę, spojrzały na mnie w połowie z uwagą, a w połowie ze znudzeniem.
- Co się dzieje? - zapytał Kagekao. W tym momencie wszyscy poczuliśmy napływ czarnej magii do miejsca naszego postoju. Poziom złowrogości w powietrzu wyraźnie się zwiększył. Obydwa basiory przybrały pozycje obronne, tyłem do siebie, wsadzając mnie gdzieś w środek (czyli między zadki).
Staliśmy tak przez 5 sekund, aż wreszcie z krzaków wydobyło się głośne wycie. Nie no, nie wycie, raczej jakiś dziwny rodzaj dźwięku, który wydajesz z siebie, gdy chcesz być głośno, ale nie wiesz, co dokładnie robić.
Oczywiście obydwaj amatorzy mocnych wrażeń skoczyli w busz. Ciche lądowanie po skoku, szelest liści pod łapami, agoniczny skowyt przeciwnika i koniec całej sprawy. To wszystko mogłem sobie wyobrażać, gdyż zostałem sam na polance. Kiedy jednak chciałem ruszyć im na pomoc, usłyszałem dźwięki uderzenia, jęk, a potem odgłos trzech zaskoczonych ciał upadających na jesienną szatę lasu.
Teraz moja pomoc była już konieczna, więc przemierzyłem gałązki krzewów dzikiej róży - aj, kolce! - trafiając do krzaków ostu (znów kolce!), by wreszcie wyłonić się po drugiej stronie na... skale?
Dobra, skała nie jest tu najważniejsza, bo to tylko gruda granitu. Ciekawszym widokiem były trzy wilki, a konkretnie ten cały Dare, Kagekao i.. tak, nasza Alfa. Jeszcze ciekawsze było ich rozmieszczenie, ponieważ całe towarzystwo leżało na kupie. Na sobie nawzajem.
Jak na doskonale wyszkolonego technicznie w sprawach pierwszej pomocy szczeniaka przystało, od razu przystąpiłem do rzeczowej analizy wypadku.
- Czy coś się państwu stało? - zapytałem mężnie. Najwyraźniej odpowiedź była negatywna, ponieważ państwo się z siebie zgramolili, jeszcze przez chwilę milcząc z oszołomienia.
<Pyfyfyfy. Kagekaoś albo Lia... bo chciałam odpisać, ale nie chciało mi się pisać dwóch op :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz