Te dwa miesiące minęły szybko. Jeśli mam być szczery, to nawet nie poczułem upływu czasu. Termin urodzenia szczeniaków był w tym miesiącu. A raczej pod jego koniec, czyli jakoś... za nie całe dwa tygodnie. W tym momencie przechadzałem się po świątyni, podziwiając obrazy, żyrandole, posadzkę, i ogólnie wszystko, co mnie otaczało. Wokół rozprzestrzeniał się ten sam zapach, który wydzielała bogini, a mianowicie delikatny zapach lilii z mieszaniną świeżego, górskiego powietrza. Byłbym tak szedł w nieskończoność, gdybym nie zauważył Katniss, która szła w moją stronę. Skrzywiłem się.
- Nie powinnaś już zbytnio dużo chodzić. - mruknąłem siadając.
- Muszę nadal być w dobrej formie - powiedziała wadera
- Ale za niedługo będziesz rodzić. To nie jest zdrowe... - mruknąłem z kwaśną miną
< Katniss? Pisz dalej. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz