12.11.2017

Od Kiiyuko do Ketchupa

-Eeee... Panie Wilku Czarny Straszny, gdzie jesteśmy?- nie czułam przed nim ani repektu, ani strachu. Popatrzył na mnie zdziwiony, jednak szybko się otrząsnął.
-W Królestwie Jej Wysokości Zofii i Króla Marii, największym i najpo..- przewałam mu.
-Maria to damskie imię!- Mateo i Qwet popatrzyli na mnie z lękiem w oczach. Oni się bali, w przecwieństwie do mnie. Cała armia takich samych czarnych, uzbrojonych wilków za tym speszonym kisnęła i po cichu się chichrała. W sumie to dość śmieszny widok, mała waderka w naddartym szaliczku wrzeszcząca piskliwym głosikiem na wielkiego, czarnego żołnierza. Zbiłam basiora z tropu.
-E-eee..e?- próbował zacząć, ale brzmiał jak Makłowicz, co wywołało jeszcze większy śmiech wśród reszty. Powoli zaczynała mnie ta sytuacja nudzić, więc postanowiłam przejść przez ścianę czarnuchów do dalszej części "królestwa".
<Mateo? Co było dalej?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz