12.11.2017

Od Judy do Marcusa ( piszę, bo muszę, i mam mało kasy XD )

Jebać szkołę. Zostanę terrorystą! No, tak bym powiedziała, gdybym była w szczenięcym wieku, a nie zastępcą nauczyciela zielarstwa. Na szczęście teraz przyszedł nowy o nazwie Hazin, i się wszystkim zajął, przez co ja mam wolne. Teraz szłam nad potok górski, bo tam akurat... zmierzałam. ( XD ) I bym tam doszła, gdyby nie pewne czarne chuchro.
- Patrz jak leziesz! - warknęłam, gdy wreszcie odzyskałam równowagę. To dziadostwo wyleciało z lasu, i walnęło mnie w bok. 
- Co? To ty na mnie wbiegłaś.
- NA SERIO?! NO KURWA NIE WIEDZIAŁAM - Był to czarny, dorosły basior, więc mogłam sobie pozwolić na przeklinanie. Samiec patrzył na mnie dziwnie. 
- Wiesz co? Z tobą nawet nie będę negocjować. 
- To dobrze, bo bym sobie na tobie język zniszczyła. - mruknęłam, i poszłabym dalej ale... zapach był nie swój. Basior był kilka metrów za mną. Podbiegłam do kamienia, odbiłam się od niego, i przytrzasnęłam basiora do ziemi tak mocno i niespodziewanie, że ten walnął głową mocno o ziemię. Łapę z pazurami przyłożyłam mocno do krtani. 
- A ty tak właściwie nie stąd, nie? - mruknęłam z uśmiechem, i ten zanim zdążył cokolwiek zrobić uwolniłam opary, które od razu go uśpiły, i zawlekłam go do Alphy. Jak to szpieg, będę miała udział w torturach. Jak nie... i go przyjmą do watahy... no cóż. Pewnie nie będzie miał łatwego życia. 

< Marcus? Sam tego chciałeś. Nie dziw się, jak w środku swojego marnego życia umrzesz z mojej łapy >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz