12.11.2017

Od Ingi do Mateo ( piszę z nudów )

Szłam sobie górską ścieżką. Byłam kilka metrów nad ziemią, chociaż na ziemi stałam, i nie za bardzo chciało mi się spadać w dół. Nieco w przodzie i lewo było Królestwo Wolności. Jeśli mam być szczera, to chowałam się przed Haresem, który wysłał na mnie swojego zmutowanego szczura, tylko i wyłącznie za to, że zeżarłam jego zdobycz. To było upierdliwe. Nokia latała nad lasem i miała mnie informować o tym, czy ta jego gadzina się tutaj nie zbliża, ale najwyraźniej było wszystko dobrze. Zaczęłam iść najpierw powoli... a potem pognałam przed siebie, i wpadłam do królestwa, po czym szybko "wleciałam" do jakiejś sali. Byli tam... Luna, Lia, Kagekao, Kors i Mateo. Jej! Znałam wszystkich! Podeszłam bliżej, i zaczęłam się rozglądać nerwowo.
- Przepraszam, nie było tutaj mojego brata?
- Nie, a o co... - zaczęła wadera zwana Luną, ale przez okno ( które jako jedyne nie miało szyby ) wleciała Nokia. Usiadła na mnie, i zaczęła mi mówić o co chodzi w mojej głowie. ten jego szczur znalazł mój trop D:
- Oj.... - jęknęłam i podbiegłam do Alphy, po czym przysłoniłam się jej skrzydłem. Ja popatrzyła na mnie tak, jakby zaraz miała ryknąć śmiechem.
- Mateo jesteś, tak? - spytałam szczeniaka. ten popatrzył na mnie i potwierdził.
- Znasz jakąś dobrą kryjówkę? Zaraz będzie tutaj mutant-szczur mojego brata.

< Mateo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz