12.11.2017

Od Judy do Marcusa

Zrobiłam kwaśną minę.
- Chodź dziadu - warknęłam - Jak nie będziesz nadążał to spodziewaj się szybkiej śmierci. - Po tych słowach wyszłam z budynku, i miałam zamiar pokazać basiorowi tereny. Bo kto wie? Może wpadnie do jakiejś kałuży z trucizną... tak zupełnie przez PRZYPADEK? Basior chyba nie miał zamiaru zginąć, bo szedł za mną. najpierw północ. Myślałam, że zabije się w Krainie Powietrza albo w jaskini dusz... ale nie. Południe? Rzeka, las, góry. Czemu on nie może zginąć? Wschód? Most do olimpu? Las wyroczni? Bramy japońskie? Nic. Zachód? Góry, wodospad, wzgórze lawy, góry rzeczne? NIC, ale w jaskiniach dziurawych, nareszcie los się do mnie uśmiechnął. basior się potknął, i by spadł, ale przytrzymał się przednimi łapami. Popatrzył na mnie tymi swoimi oczami.
- Może byś tak pomogła?
- No chyba śnisz. - odparłam, zmieniłam się w trujące opary i poleciałam w stronę lasu. A największe moje zdziwienie było, gdy ten sam basior patrzył na mnie w lesie.
- NO NIE. - wrzasnęłam - TY ŻYJESZ?! MIAŁEŚ ZGINĄĆ!

< Marcus? Uwierz. W końcu zginiesz >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz