2.12.2017

Od Tenshi do Lily

Jeeeeeeeeeeeeejjj! Wszyscy zginiemy! To była moja pierwsza myśl, gdy wybiegłam na dziwnego stwora. Miał bardzo dziwny ogon, który rzucał się w oczy... ale dopiero teraz go zauważyłam, bo jednym machnięciem wbił mnie w ziemię. Całe szczęście że w krzaki. Łuski. Cuchnący oddech i ogon w łuski... albo z łusek. Wstałam z obolałą głową. Wygląda na to, że tylko ja zostałam uszkodzona. Żenada. Skupiłam się na roślinie koło mnie, która zmieniła się w cienką linkę.
Podpaliłam ją, skupiłam się mocno, i linka poleciała w stronę stwora przy okazji odwracając jego uwagę. Nie bał się ognia i takich dziwaczności, ale za nim nie przepadał. Widać było to po jego wzroku, gdy linka zawisła mu nad nosem. Nauczycielka to jako tako wykorzystała, bo wodą nie wiadomo skąd stworzyła wiry koło nóg stwora, które dość poważnie go uszkodziły. Wirująca woda o wysokim ciśnieniu... zło. Nie wiem wreszcie kto go zabił, bo zaczęłam błądzić myślami po głowie, a nie skupiać się na tym co się dzieje, ale to coś padło martwe na ziemię.
- Nic ci nie jest? - spytała nauczycielka podchodząc do mnie. Czyli widziała moje jakże "godne" walnięcie głową o ścianę.
- Boli mnie brzuch, plecy, i głowa. Nic poza tym. A co? - Tak więc, po kilku pytaniach poszliśmy dalej. Jednak gdy weszłam w cień korytarza potwór zniknął. To była iluzja? Jak tak, do dość cielesna. Korytarz był podmokły, i taki jakiś śliski. Ale zaczynało mniej cuchnąć. W końcu zobaczyliśmy światło.

< Lily? Krótko i bez rozwinięcia, w pewnym sensie stoimy w miejscu ale nie mam za bardzo czasu >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz