2.12.2017

Od Mateo do Megami

Megami chwyciła ptaka w zęby i ruszyliśmy z powrotem do jaskiń skarłowaciałych wilków.
Pan Marian trząsł się ze złości, jednak nie mógł nic zrobić. Kiedy tylko jedno z nas przypadkowo wsadziło łapę do jaskiniowego strumienia, natychmiast pojawiła się przy nas 'wataha', zwabiona pluskiem.
- Macie tu jego. - wadera wypluła nieposłuszną sojkę na kamienie.
I tu stało się coś bynajmniej niespodziewanego, ponieważ wilki najpierw zamarły, a chwilę później padły 'na kolana'... No, ukłoniły się.
- Panie... - rzekł jeden cicho i podszedł do kasłającego Mariana. - Czy nic ci się nie stało?
Panie? Wymieniliśmy z Megami zdziwione spojrzenia.
- Stało się, stało! Te dwa pomioty chciały mnie zabić i zjeść! - skrzeknął pan Sójk.
Wilki momentalnie otoczyły nas i zaczęły warczeć.
- Zabić ich! ZABIĆ ICH! - wył dalej Marian, toteż rzucili się na nas z takim właśnie zamiarem.
- Szybko! - krzyknęła Megami, odpychając małe basiory. - Uciekaj!
Prześlizgnąłem się w pośpiechu pod nogami jakiegoś wilka i wybiegłem na wolność. Wadera jakoś się oswobodziła spod atakujących i dołączyła do mnie. Zaczęliśmy zbiegać po stromym górskim zboczu. Wilki deptały nam po ogonach, a niektóre nawet siedziały na piętach, chyba, że to było odwrotnie.
Zapatrzony w jednego z goniących, skaczącego właśnie ku nam z jakiegoś pniaka, poślizgnąłem się na luźnym kamieniu i runąłem w dół. Krzyknąłem zaskoczony, a następną minutę życia wypełniło mi urocze postękiwanie, kiedy uderzałem ciałem o ostre kamienie na dróżce. Wreszcie męczarnia się skończyła i rozplaszczyłem się na ziemi. Jakoś udało mi się podnieść głowę i zobaczyć, że Megami jest tuż za mną.
- Wstawaj! - zawołała, a ponieważ nie mogłem tego zrobić, zarzuciła mnie sobie na grzbiet i wbiegła ze mną do pobliskiej jaskini.
- Aaaaaa! - wilki wznosiły okrzyki, były już prawie pod jaskinią, gdy nagle...
- Mhhhrrróóz! - skrzeknęła wrona, przelatująca niedaleko. - Mhhhrrróóz!
Momentalnie wilki stanęły w miejscu, jak zamrożone. Powoli zsunąłem się z Megami i stękając, powlokłem się do wyjścia. Kiedy tylko mój nos zetknął się z powietrzem na zewnątrz, poczułem niestpotykane zimno. Cofnąłem się.
- Khoonieeec mhhhroozu! - zawołała wrona.
Zimno zniknęło, temperatura znów była normalna, ale wilki zostały na miejscach. Ona naprawdę się zamroziły!
1. grudnia
<Megami?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz