Obudziłem się. Głupi Mróz... Dobrze, że to był tylko sen. I dobrze, że się już skończył. Spojrzałem na budzik. Była 2:00 w nocy. Postanowiłem wstać i coś zjeść. Wszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kanapkę. Zanim wróciłem do pokoju wszedłem do salonu. Zdziwiłem się. Szczęka opadła mi do samej ziemi, a oczy prawie wypadły z orbit. W kącie stało drzewko - było całe w ozdobach, od drewnianych aniołków po cukrowe laski. Było owinięte srebrnym łańcuchem i kolorowymi, migocącymi lampkami, a całość zdobiła wielka, złota gwiazda na czubku choinki. Ale nie to przyprawiło mnie o zdziwienie. Obok drzewka stał duży, szaro - czarno - biały wilk. Na głowie miał czerwoną czapkę z białym puchem. A wiecie, co było najgorsze?!
Jak gdyby nigdy nic zjadał ciasteczka, które wczoraj upiekła dla nas Lily i popijał je moją szklanką mleka, po którą tu przyszedłem! O nie, tego było już za wiele. Uszczypnąłem się. Nie, to na pewno nie był sen.
- Ekhem - odchrząknąłem. Basior spojrzał na mnie. - Niech pan zostawi moje ciasteczka! A tak w ogóle kim pan jest?!
Zaśmiał się cicho.
- Oj, przepraszam, Percy - odparł. - Nie potrafię się oprzeć takim łakociom. Spytałeś, kim jestem? Hm... Różnie mnie zwą. Mów do mnie Mikołaj.
Troszkę się uspokoiłem. Ale skąd on znał moje imię?
- A co pan tu robi? - spytałem.
- Rozdaję prezenty - uśmiechnął się. Dopiero teraz zauważyłem wielki wór obok niego. Wyjął z niego małą paczuszkę. - Ten jest dla ciebie.
Podał mi zawiniątko. Przyjąłem ją.
- Wiesz, jest ich więcej - dodał, wysypując więcej paczuszek. Obok mnie zebrało się ich w sumie ok. 20.
- Aż tyle? - zapytałem zaskoczony. Byłem bardzo ciekawy, co kryją w sobie te prezenty.
- Tak, zasłużyłeś na nie, w tym roku byłeś bardzo grzeczny - odpowiedział. - Właśnie - rzekł i wysypał więcej paczuszek. - Te są dla Lily.
Ułożyłem prezenty pod choinką, podziękowałem Mikołajowi, pożegnałem się z nim i poszedłem spać.
~~*****~~
Po pysznym śniadaniu poszedłem szukać Ignasi. Znalazłem ją bawiącą się z z pewnym basiorkiem, Mateo. Postanowiliśmy się pobawić na łące, która była niedaleko. Po drodze spotkaliśmy małą, białą waderkę - Kiiyuko.
- Patrzcie, jemioła! - zawołała Kii.
Lily kiedyś mówiła mi, że podobno, kiedy pocałujesz kogoś pod jemiołą, będzie to prawdziwa i trwała miłość. W każdym razie coś w tym stylu. Przez głowę przeszła mi pewna myśl... Czy jeśli pocałowałbym Igazi pod jemiołą, zakochałaby się we mnie? Nie wiedziałem, ale warto spróbować.
- Hej, Igazi, teraz ty gonisz! Berek! - zawołałem, dotykając ją delikatnie łapą. Pobiegłem w stronę jemioły. Kiedy dotarliśmy na miejsce i waderka mnie złapała, szybko ją pocałowałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz