Potrząsnąłem energicznie pyskiem, chcąc doprowadzić swoją sierść do chociażby przyzwoitego stanu. Kątem oka zerknąłem na wyczerpaną waderę. Ja z walki wyszedłem niemalże bez szwanku - w końcu władza nad naszą najsilniejszą bronią przeciwko hydrze spoczywała w moich łapach. Lia natomiast odwalała tę 'brudną robotę', do której tak naprawdę sama się pchała. Nieraz elektryczny promień czy kula swego rodzaju plazmy musnęła biedną waderę zamiast określonego przeciwnika.
- Usiądź - poleciłem tonem niecierpiącym sprzeciwu.
Samica początkowo uniosła pytająco brwi, jednak po krótkim namyśle wykonała moje polecenie. Przymknąłem delikatnie powieki, skupiając swoją energię na Alfie. Poczułem przyjemne mrowienie w przednich łapach, a zaraz potem ulatującą ze mnie energię. Otworzyłem oczy, uśmiechając się słabo. Lia przyglądała mi się pytająco, co chwilę przenosząc wzrok na miejsca po dawnych ranach, które teraz całkowicie się zagoiły.
- Podstawy magii i zwyczajne przekazywanie energii życiowej - wymamrotałem, opierając się o twardą, skalną ścianę. - Nie przynosi to większych skutków ubocznych... Prócz czysto fizycznego zmęczenia. Więc przez następne pół godziny musisz mnie niańczyć, bo mogę poruszać się jak... Nie do końca trzeźwy - mruknąłem.
- Nie musiałeś... - odparła niepewnie wadera, lecz ja tylko machnąłem lekceważąco łapą.
- Obywatelski obowiązek moralny i takie tam - wywróciłem obojętnie oczyma, odsuwając się od ściany. - Idziemy?
[ Lia? Jak widzisz... Moje nie lepsze :/ ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz