1.12.2017

Od Matełosia do Kii/Igazi

- Witaj Igazi, jestem Nyks - zadudniło nagle za moimi plecami. Rzuciłem się w krzaki, Kii pewnie też się schowała. Poczułem wyrzuty sumienia. Nie można było zostawiać Ignasi samej!
- Miło, że mi się przedstawiłaś.. - syknął stwór. Skuliłem się jeszcze bardziej, po czym, niespodziewanie dla samego siebie, wystawiłem głowę zza krzaka.
No, tylko, że było już za późno.
- RŁAAAAAA! - ryknął, rzucając się na Igazi. W ułamku sekundy okraszonym kaskadą oślepiającego światła wniknął w nią i padła bezwładnie na ziemię.
- Ignasiaaaaaaa! - krzyknąłem zrozpaczony, pędząc na oślep przed siebie.
Stanąłem nad martwym ciałkiem waderki. Kiiyuko podbiegła chwilę później.
- Nie żyje? - wysapała, podchodząc.
Ukucnąłem na ziemi. Nie dało się wyczuć oddechu.
- Nie. - szepnąłem.
Nad naszą trój... dwójką.... zapadła cisza i złowrogie chmury.
- To moja wina... - jęknąłem, uświadamiając sobie prawdę. Przecież to ja się przewróciłem, kiedy uciekaliśmy. To ja zwiałem, kiedy już nas dogoniła, zamiast bronić Ignasi. - Zabiłem ją! - zawyłem do ciemnego nieba. Kiiyuko powstrzymała się od jakichkolwiek komentarzy.
Nagle waderka drgnęła. Potem jeszcze raz i jeszcze raz.
- Żyjesz? - Kii pchnęła ją nosem. Przez chwilę Igazi się nie ruszała, po czym nagle uniosła głowę i łapczywie nabrała powietrza. I wypluła je z krwią.
- Ignasiu!- zawołałem. Zerwałem się szybko na nogi, w połowie uszczęśliwiony, a w połowie wystraszony jej krwotokiem wewnętrznym. - Lecimy po medyka!
Kii poleciała, furkocząc szaliczkiem, a ja zostałem przy kasłającej waderce, żeby nic jej nie zjadło.
~~zwei Minuten later~~ (Kiiyuko to taki szybki Bill)
- Mateo! Jest Rose! - krzyk Kii słychać z kilometra, ale tym razem na szczęście pomoc była bliżej.
- Proszę pani! Bo... - chciałem coś powiedzieć, ale medyczka przepchnęła się do Ignasi, żeby ją zbadać. Robiła to z fachowym spokojem i opanowaniem. Jak wcześniej, zapadła cisza, przerywana tylko poleceniami pani Rose i, trochę rzadszymi, odpowiedziami małej waderki.
Wreszcie lekarka spakowała swój sprzęt i odwróciła się do nas. Jej mina nie miała żadnego wyrazu.
- Uprzedzając wasze pytania, fizycznie nic poważnego jej nie jest. Tylko trochę kaszle, przejdzie jej w ciągu paru dni....
- A... psychicznie? - przerwała jej Kiiyuko, za co byłem jej wdzięczny. Rose nabrała powietrza, po czym wypuściła je z westchnieniem.
- Opętał ją demon. - podniosła na nas wzrok. - Nie mogę jej pomóc.
<Kii? Ignasia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz