30.01.2020

Pierwsze Krople



Błękitna samica już od dawna siedząca na półce skalnej, wpatrywała się na niżej położony punkt, obok starego, pozbawionego kory czerwonego klonu. Pomimo zimy drzewo nadal miało liście, które nawet nie zamierzały opadać. Półka wystawała od "ściany" wielkiej- jeśli można to tak nazwać: dziury. Kilkunasto metrowa, szeroka i stroma dziura, z której można wyjść tylko jeśli ma się skrzydła, odpowiednią moc, lub- znaleźć tunel prowadzący na powierzchnię. Na dnie rosła niska trawa, natomiast wcześniej wspomniane drzewo znajdowało się na małym pagórku, na przeciwko tunelu prowadzącego w górę. A obok rośliny.... no właśnie. Wielka, obrośnięta już od dołu mchem i ubrudzona od ziemi bryła lodu, odbijająca mętne światło dnia, zasłoniętego przez szare chmury.
- Topi się - powiedziała samica, nadal patrząc w dół, podczas gdy obok niej przysiadła skrzydlata wadera, tworząc podmuch wiatru przy lądowaniu.
- Czy pomysł na pewno jest odpowiedni? - spytała nowo przybyła postać
- To był twój pomysł Auroro - prychnęła niebieska samica, nadal nie odrywając wzroku - chcesz zniknąć jak inni bogowie? Ci pomniejsi i mniej wspominani od ciebie, mają gorzej, pamiętaj o tym. - Aurora poruszyła uszami, patrząc czujnie na punkt w dole, podążając za wzrokiem swojej towarzyski, wokół której dotąd nie wielkie kule światła, zaczęły z wolna rosnąć i jaśniej połyskiwać.
- Wiesz może na kiedy będzie gotowa? I czy to odpowiedni czas na topnienie? Nie jest wystarczająco spokojnie. Kasidi, a jak złamiemy tym daną obietnicę?
- Budzi się sama z siebie, nie mamy na to wpływu - usłyszała w odpowiedzi najważniejsza z bogów. Warknięcie bogini światła wydawało się pełne zniecierpliwienia jak i niepokoju - Najwyraźniej tak musi być. Poza tym, zna te tereny. Będzie dobrym przewodnikiem. Skorzystamy na niej, podczas gdy ona możliwie znajdzie nowy dom. To chyba uczciwa wymiana. - z cienia, spod półki na której siedziały boginie, wyszedł powoli dziwny stwór, kierujący się w stronę bryły. Położył się obok drzewa, po czym spojrzał w stronę wader swoimi jaskrawo niebieskimi, mglistymi oczami. Nie wydawał się jednak wrogo nastawiony. Tylko jakby... czujny.
- Na razie ją tak zostawmy - Kasidi odwróciła swoją głowę w stronę skrzydlatej bogini i spojrzała jej w oczy, podczas gdy wirujące światła się uspokajały - Trzeba będzie powiadomić o tym jakoś watahę. Nie jestem pewna, czy dobrze zareagują na podróż zimą. Poza tym - tutaj zamrugała odwracając wzrok na bryłę lodu - ja sama czuję już powolne opadanie z sił




Pierwsza kropla. Druga. Zimny wiatr zakołysał wystającym z lodu, białym futrem. Zaraz potem odpadło pióro, powoli spadając na ziemię. I tak co jakiś czas, aż wreszcie gwizd wiatru niosącego śnieg, przerwał przerywany kaszel postaci, która z przerażeniem starała się złapać w płuca zimne powietrze. Na stopionych pozostałościach lodu, siedział teraz biały szczeniak, rozglądając się wokół, nie rozumiejąc miejsca ani sytuacji w jakiej się znalazł. Biała kulka trzęsąc się z zimna postawiła swoją łapę na zżółkłej trawie, po czym upadła na ziemię, wzniecając w powietrze, zakryte przez trawę pyłki. Kichnięcie szczeniaka obudziło dziwnego, wcześniej wspomnianego stwora. Zwierzę podeszło wolnym krokiem, po czym stanęło nad małą istotką, która nadal leżała na trawie, próbując ruszyć się z miejsca, podczas gdy jej kości i mięśnie odmawiały posłuszeństwa. W dodatku była głodna.
- Jakie jest twoje imię? - usłyszała niski, przejrzysty głos. Podniosła wzrok w górę, zrażona dźwiękiem, zaraz po obudzeniu. Stwór jaki na nią patrzył wydawał się z jej perspektywy potężny, szary, straszny. Jego wielkie rogi zdawały się byś stworzone do nadziewania wrogów jak szaszłyki.
- Tsumi. Tak myślę... - odparła spokojnym, wahającym się głosem błękitno-biała samica.
-Luki w pamięci będą normalne przez jakiś czas - powiedziało dziwne stworzenie - pewnie jesteś zdezorientowana. Tak właściwie obudziłaś się zbyt wcześnie... o wiele za wcześnie.
- Obudziłam? - samica przekręciła głowę w bok, w niemym niezrozumieniu - Kim jesteś? - dodała zaciekawiona. Oczy stwora przygasły, jakby je mrużył. Już otwierał pysk by coś powiedzieć, gdy nagle uprzedził go nowy, młodszy, przejrzysty głos dochodzący gdzieś z tyłu.
- Osoba z którą rozmawiasz zwie się Tamashi - z mroku wyłoniła się rudawo czerwona postać z popielatym podbrzuszem, oraz maską zamiast pyska.. Była większa od szarego "wilka" z rogami. Mogłaby spokojnie robić za młodego smoka. - Były strażnik świątyń i komnat chronionych siłą magiczną. Ja to Arietes. Zostaliśmy przydzieleni do twojej ochrony, podczas gdy byłaś w hibernacji, aż do twojej śmierci. Jestem zdziwiony, że nie czujesz przy nas zbytniego lęku...
- Hibernacji...? - powtórzyła, po czym przypomniały jej się końcowe słowa stworzenia - a mam się bać? Chyba powinnam... - zaczęła się zastanawiać samica mamrocząc pod nosem - Nie wiem, nie jestem pewna. Czuję jakąś dziwną pustkę, jakbym nie miała się czego uczepić. To normalne? Jestem zdrowa? Nic mi nie jest? Czy ja... - tu zaczęła się nerwowo rozglądać próbując wstać, jednak jej siła fizyczna była w beznadziejnym stanie - Gdzie jest mama i tata? Porzucili mnie? Ja... ja obiecuję że będę grzeczna, już nigdy nie oddalę się od grupy - oddech młodej samicy stał się urywany, mówiła szybko, na jednym wydechu, przez cały czas patrząc na ziemię przed sobą.
- Nie, nie porzucili cię - odezwał się Arietes, spokojnym głosem, mówiąc bardzo powoli, jakby rozważał każde słowo - Nie mieliby nawet na to czasu. W pewnym sensie, dzięki szamanowi przeżyłaś. - po chwili ciszy dodał jeszcze odchodne - W sumie jako jedyna z całej twojej grupy. Najpewniej...


Tsumi płakała. Długo płakała. Potem przez trzy dni się nie odzywała, jakby zbierając myśli. Aż kiedyś w nocy...
- Opowiedz mi. - powiedziała poważnie, stojąc nad pyskiem czuwającego Tamashi'ego. W pewnym sensie, nie była pewna czy on kiedykolwiek sypiał.
- Co...? - płomyki w jego oczodołach zajaśniały blaskiem, gdy spostrzegł że ktoś do niego mówi
- Opowiedz mi... co się wtedy stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz