4.01.2020

Od Shiry CD Tobiasa

Dowiedziałam się o planowanej przeprowadzce, ale nie za bardzo znałam szczegóły, czy nawet jej powód. Jedyne, o czym słyszałam to "coś tam coś tam bogowie... "
Ale, będziemy się przeprowadzać! Moje przeczucia co do tego były jak najbardziej pozytywne. Może spotkają nas jakieś ciekawe przygody, jak za dawnych lat? Kiedy ten rok temu ja z Raylą same podróżowałyśmy, nauczyłam się nie przywiązywać zbytnio do miejsc. Swoją drogą, uwielbiałam długie podróże. A jeszcze, że nie miałam co pakować!
Wyszłam z jaskini i spojrzałam na jej wejście.
- No, niedługo będziemy musiały się pożegnać. - mruknęłam bardziej do siebie.
Wpatrywałam się jeszcze chwilę w pnącza zwisające przed wejściem, delikatnie wprawiane w ruch przez zimowy wiatr. Albo przez wielką tygrysicę pchającą się do wyjścia.
- Co? - zapytałam niezbyt zadowolona, gdyż przerwała moje melancholijne chwile.
- Miałyśmy się gdzieś przejść, zapomniałaś? - odpowiedziała Rayla typowym dla siebie tonem.
- Ach, racja, chodźmy - powiedziałam już bardziej ożywiona, wesoło kierując się przed siebie.
Rayla jak zawsze powłóczyła nogami zaraz za mną. Rozejrzałam się. Las zimą jest taki piękny! Uwielbiam zimę (i to wcale nie tak, że uwielbiam każdą porę roku). Podskakiwałam radośnie od drzewa do drzewa, podziwiając z osobna każdą oszronioną korę. 
- Oh, zobacz, jakie ładne! - zawołałam do mojej towarzyszki, kiedy zobaczyłam bardzo interesujący śnieżny wzorek na jednym z ogołoconych drzew.
- Czy każdej zimy będziesz się tak ekscytować? - zapytała tygrysica, z nutą drwiny w głosie.
- Pff - prychnęłam - tak, będę! Nooo, zobacz jakie ładneee - powtórzyłam, łapiąc Raylę za futro na policzkach i przyciągając ją do tego jakże ciekawego obiektu. 
Kocica warknęła, ale w końcu zmusiłam ją do przytaknięcia. Dopiero wtedy mogłyśmy iść dalej. Kiedy zawiał mocniejszy, lodowaty wiatr, po mym ciele bez uprzedzenia przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
- Zimnoo - jęknęłam.
Tygrysica popatrzyła się na mnie jak na głupią. Tak, bo ona ma grube futro, jej to nic nie przeszkadza! 
Aaa, już wiem - chodziło jej o to, że mam żywioł wiatru. Przywołam do siebie ciepłe powietrze i się nim otoczyłam. Od razu lepiej. Wróciłam do podziwiania widoków. 
Pewnie spędziłybyśmy cały dzień na tym beztroskim zimowym spacerze, gdyby nie nagłe zatrzymanie się Rayli. Wyjrzałam zza niej w celu sprawdzenia, co takiego zobaczyła. Dostrzegłam białego basiora z niezwykle długim ogonem, śmiertelnie przerażonego i próbującego chyba uciec. Przed czym? Obejrzałam się za siebie. Nie zauważyłam nic nadzwyczajnego. Czułam, że Rayla z trudem powstrzymuje się od śmiechu. Zupełnie nie spodziewałam się tego, co zrobiła następnie.
Najpierw ryknęła krótko, ale złowrogo, a potem zaczęła pędzić w stronę przerażonego basiora. Co ona wyprawia?! Biedny wilk, jego źrenice stały się jeszcze większe niż przedtem, nawet przestał próbować uciekać. Chyba strach sparaliżował go już doszczętnie.
Szarżująca tygrysica wyhamowała gwałtownie zaraz przed nim, sypiąc mu w pysk szronem spod tylnych łap. Zbliżyła się niebezpiecznie do basiora. Szybko podbiegłam do tej dwójki, chcąc porządnie zbesztać Raylę. No co ona sobie myśli?! Spojrzałam na białego osobnika. Wydawał się być zaskoczony, że w ogóle jeszcze żyje. Rayla już dawno zaczęła się śmiać, z nutą szydery w głosie. Posłałam jej mordercze spojrzenie, jednak ona nie zwróciła na nie uwagi, gdyż była wpatrzona w wystraszonego basiora.
- Wybacz, zazwyczaj nie jest groźna - powiedziałam, starając się jakoś wyjaśnić zaistniałą sytuację.
Towarzyszka na chwilę przestała się śmiać.
- Jak nie? - zadrwiła groźnie, zaraz po tym wracając do naśmiewania się.
Niech się szykuje na kolejną pogadankę o zachowaniu, niech no tylko wrócimy do domu.
- Shira jestem. A to Rayla, ale do niej nie przywiązuj zbyt dużej wagi - przedstawiłam nas.
Nieco kiepski początek znajomości.

<Tobias?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz