3.01.2020

Od Lii - Zacznijmy od nowa



Hahah, przeprowadzka! Co innego można było zrobić w takiej sytuacji? Zebranie! Z kim?.... z bethami...? Westchnęłam. Dobra, walić to. Po prostu zbiorę całą watahę. Chociaż widząc ich zapał do życia w tym zimowym czasie, wątpiłam czy w ogóle ktokolwiek przyjdzie. Jak zebrać watahę? Najprostszy sposób: zawyć
Bardziej cichy ale czasochłonny: posłać duszki wietrzne. 
Oczywiście, że wybrałam duszki, podczas gdy ja sama poszłam w stronę KW. Zaspy stały się nie do zniesienia. Z każdym krokiem czułam, jak grudki białego puchu przylepiają mi się do futra w przerwach między opuszkami. Latanie o tej porze też nie było najlepszym pomysłem. Śnieg szybko oblepiał mi pióra. Właśnie... to dopiero początek zimy. Przenieść się mamy już w styczniu? Czy Bogowie rozumy postradali? I gdzie? Podobno mają jakiś plan. I czy w ogóle chcę się gdzieś wynosić? Tu jest mi dobrze... niepokoiły mnie tylko słowa, że te ziemie usypiają. W sumie już od dawna nie widziałam tu żywej duszy. Przekręciłam głową dookoła, by nastawić kości, po czym otrzepałam się ze śniegu i przeteleportowałam się do bram głównego budynku. 




Siedziałam z kamienną miną, czekając aż gwar się uspokoi. Kamienny okrągły stół był wystarczająco duży, by pomieścić całą tą małą grupę w jednym pomieszczeniu i to bez większego kłopotu. 
- Czy na pewno możemy ufać bogom? Ostatnio się w ogóle nie odzywali! W ogóle z czasem zaczęli robić za jakieś mało istotne mity! - odezwał się jakiś głos z tłumu. Po tonacji, można było rozpoznać basiora.
- Podróż w zimę odpada. Teleportacja nie działa na duże odległości, oraz tam gdzie się nie było... - kolejny wątpiący głos. Było ich więcej, jednak zlewały się z dźwiękiem innych osób. Zdawało się, jakbym to ja była winna woli boskiej. Informatorzy mają najgorzej, zawsze uczucia spadają na nich a nie na autora wysyłki. 
- Mamy się przenieść przed wiosną - powiedziałam spokojnie, próbując się przebić nad głosy  wilków - nie do końca wiem co to ma zmienić, ale tereny mają coś w sobie... dziwnego. Pewnie zauważyliście że nawet zwierzyna się teraz stąd wyprowadza. Nie możemy tutaj zostać. Poza tym... to było by sprzeciwienie się Bogom. Nie żeby coś, ale nie mam zamiaru kończyć jako skwarek na boskich ziemniakach.
- Pozostaje nam czekać? 
- Dokładnie - mruknęłam już mniej usatyswakcjonowana - jak nic się nie stanie, to albo sami idziemy, albo zostajemy. Równie dobrze ta wataha może rozpaść się w każdej chwili - powiedziałam, tym samym zamykając zgromadzenie. 



Trzy dni i cztery noce. Tyle wystarczyło, by te boskie szaszłyki postanowiły zjawić się by przemówić. Czułam się jak szaman. To raczej nie tak powinno wyglądać. Spodziewałam się Kasidi, bo to ona wydawała się najbardziej przystępna. Jednak nie, tym razem ukazał mi się Heoron. Ciemny basior z niebieskimi akcentami, prawie w ogóle nie przypominający wilka. Czy Bóg nienawiści był odpowiednią osobą na poselstwa? Już bardziej taka Vicosa czy Kirena. Poza tym, czy na prawdę musiał przybyć tu akurat wtedy, kiedy układałam się do snu po przeczytaniu do końca jednej z lepszych książek?
- O co chodzi? - spytałam mówiąc szeptem, by nie obudzić Crystal. Shion gdzieś pewnie był zwinięty w dalszym rogu jaskini - jakieś postępy? - Wilk nie odezwał się, tylko spojrzał na mnie wyrazistym, zimnym spojrzeniem, po czym podał mi zwój. Po chwili zniknął, tak nagle jak się pojawił. Rozwinęłam zwój jakby nagle rozbudzona. Mapa była jakaś dziwna. Na starym papierze były tylko dwa kolory. Czarny i czerwony. Czarny oznaczał liniami góry, większe zjawiska przyrodnicze czy chmury burzowe. Czerwony natomiast... kropka. Była nią kropka. Uniosłam wiatrem mapę i zeskoczyłam z grzyba, by pobiec trochę do przodu. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Ta czerwona kropka, najprawdopodobniej oznaczała osobę, aktualnie posiadającą mapę. Wróciłam na swojego grzyba, lokując się wygodnie. Cała mapa się ruszała, jakby tworzyła iluzję. 
- A więc, zaprowadzisz nas do nowego domu, tak? -spytałam niby do siebie, niby do mapy, po czym zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz