Nowe terenyyy.... nie żebym za bardzo pamiętał te stare. Kojarzyłem tylko zapach watahy, półek z książkami i... w sumie nie wiem co to było. Teraz zostaliśmy przeniesieni pod jakiś taki wielki pałac, albo przynajmniej obok niego. Wychyliłem głowę spod chusty. W nocy najprawdopodobniej będzie tutaj wpadać światło księżyca, oświetlając całą... właśnie. Cóż to była za konstrukcja? Mały budynek, przypominający wieżę.
- Możecie się tu również uczyć - usłyszałem głos rudawo popielatego, który towarzyszył nam teraz - Chyba że wolicie w pałacu. Jak widzicie, podczas dnia, nawet w zimie jest tu dobre oświetlenie. Na górnych partiach tych... prawie ruin? Mogą znajdować się pokoje, na dole jakaś szkółka czy coś - zwierzę wydawało się wielkie. O wiele za wielkie. Czułem się jakbym stał przed wielkim kilkumetrowym drzewem. Jednym uchem usłyszałem zachwycone, entuzjastyczne popiskiwanie mojego rodzeństwa. Gdzieś z tyłu szła Eve w całkowitej ciszy, rozglądając się po wnętrzu. Mój koszyk niosła Rose, podejrzliwie patrząc na rudawe stworzenie. Reszta wilków była mi znajoma tylko z pysków. Widziałem obijające się o brzeg fale przejrzystej wody, oraz dźwięk jej spadania do tego dołu, jak i odgłos idących w piasku wilków. Po chwili przeszliśmy przez jakieś dziwne drewno, a zaraz potem znaleźliśmy się u wejścia do dziwnych ruin, które były otoczone dziwnym kręgiem. Może był to mur? Spojrzałem do góry, podczas gdy moja skóra postanowiła zadrżeć. Z bliska budynek wydawał się jeszcze większy. Ale hola! Ileż tam widziałem zakamarków! Mnóstwo kamieni, woda, dziwne pomieszczenia, płaski dach! Sama jaskinia wydawała się jedną wielką zagadką, którą trzeba było rozwiązać!
- Jest tam coś naszykowanego, czy szczenięta będą na razie spały w koszach? - usłyszałem głos jakiegoś towarzyszącego nam wilka. Nie widziałem go zbyt wiele. Poza tym, nie miałem pamięci do osób. Wilk nie doczekał się odpowiedzi, więc pewnie będziemy spać w koszach. W sumie dobrze, nie miałem ochoty wychodzić, pewnie na-jak można się spodziewać: zimną posadzkę. W środku był kurz i piasek, jednak mi to nie przeszkadzało. W końcu nie do nas należało sprzątanie, tylko do dorosłych. Zmieniłem pozycję w koszyku, by nie czuć się, jakby ktoś mnie dusił, jednocześnie mogąc patrzeć na całe nowe mieszkanie. Dolna partia, to był jakby przedsionek. Potem jedno wielkie pomieszczenie z jakimś dołem na wodę po prawej stronie, i schodki na wyższe piętro.
- Trzeba będzie się tu rozejrzeć - powiedział towarzyszący nam wilk
- No, to ja wracam do innej grupy - odezwał się dziwny stwór, jakby z ulgą, że nie musi już więcej mówić, po czym wyszedł z budynku, kierując się ku wyjściu z jaskini, a ja nie chciałem narzekać, jednak byłem głodny.
<Ktoś coś się zlituje??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz