1.01.2020

Od Igazi

Zesztywniałyśmy obie od razu, gdy usłyszałyśmy obcy głos.
– Jak… – Przeciwniczka utkwiła wzrok swoich białych oczu na coś, co znajdywało się za mną. – Jak?! – Jej głos wskazywał, że nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
Odwróciłam się w stronę tajemniczej postaci. Parędziesiąt metrów od nas stała krępa brązowo-biała wilczyca. Nie mogłam dostrzec wyrazu jej pyska kiedy nas zobaczyła, jednak z postawy ciała było widać, że cała ta sytuacja ją przeraża. Można było wtedy przewidzieć kolejny ruch nieznajomej – zaczęła biec w naszą stronę, najpewniej oczekując po naszej dwójce ratunku. Jakież było jej zdziwienie, kiedy zbliżając się do nas zaczęła dostrzegać coraz więcej szczegółów – błękitną ciecz na naszych futrach, poszarpaną sierść czy w końcu nienawistne spojrzenie drugiej wadery. Pewnie przez to ostatnie zwolniła w biegu, nabierając niepewności czy na pewno dobrze postąpiła podbiegając do nas.
Oponentka prężnie skoczyła w kierunku przybłędy, wymijając mnie szybciej, niż zdałam sobie sprawę co się właśnie dzieje. Brązowo-biała wadera zaryła pazurami o posadzkę, chcąc wyhamować przed zbliżającą się w jej stronę wilczycą. Dopadła ją, od razu przygwożdżając ją do ziemi. Przez myśl przeszło mi, czy może nie pomóc nieznajomej. Czarna wadera najwidoczniej zapomniała o mnie – odwróciła się w moją stronę tyłem, jakby prosząc o niespodziewany atak. Przybłęda próbowała wyrwać się spod łap napastniczki, wiercąc się i piszcząc zawzięcie.
– Zamknij mordę. – wywarczała, jeszcze mocniej dociskając łeb niższej do niewidzialnego podłoża. – Jak się tutaj dostałaś!? – zapytała, zniżając pysk do jej poziomu.
Nie chciałam dalej oglądać sceny znęcania się na zwierzętami – postanowiłam zainterweniować. Przełamując strach, ruszyłam w stronę oprawczyni. Zdała sobie sprawę z tego że się zbliżam, jednak za późno by zareagować. Zrzuciłam ją z nieznajomej, nie przemyślając jednak swoich czynów. Przetoczyłyśmy się po twardej posadzce. Niestety, oponentka szybciej się ogarnęła, przez co gdy wyhamowałyśmy, to ja leżałam pod nią. Rzuciła się na mnie z zębami, celując w moją odsłoniętą krtań.
– Nie!!! – Naszą walkę przerwał krzyk trzeciej wadery.
Obie skamieniałyśmy. Mimo, że próbowałam się ruszyć, dalej tkwiłam w pozycji w jakiej zastygłam. Tak samo wilczyca nade mną.
– Proszę – powiedziała łamiącym się głosem. – Nie walczcie – poprosiła tak, jakby miała się za chwilę rozpłakać.
C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz