6.01.2020
Od Nitaena
Ugh, wredne bezmózgie stworzenie. Patrzyłem z kwaśną miną na właśnie zabitego huksona. Po śmierci wcale nie wyglądało ono lepiej, wręcz przeciwnie. Zaczynałem się zastanawiać czy jak będzie gniło, to zgnije normalnie czy zacznie przybierać jakieś nienaturalne kolory i walić mieszaniną wszystkich smrodów jakie kiedykolwiek istniały. Tak szczerze, to był jedyny osobnik tego gatunku jaki zauważyłem w najbliższym czasie. To aż boli, tereny serio umierały. Ten był chory albo głodny. Albo jedno i drugie. Otrzepałem się mimowolnie i powoli ruszyłem w stronę już nie aktywnego siedliska do walk. O bogowie, jak ja dawno tam nie przesiadywałem. Wszyscy samotnicy postanowili się wynieść, zostawiając norę prowadzącą do wielkiej sali oraz wymieszane zapachy wilków, krwi i... w sumie nie rozpoznałem. Cała mieszanina już dawno zwietrzała, wsiąkając w wiatr i ziemię.
*Trochę później*
- Ej, gdzie są pianki - warknąłem przeszukując już spakowane rzeczy. Szukanie tutaj czegokolwiek było upierdliwe, w dodatku wątpiłem, by "świetny" pomysł Kai był jakkolwiek przydatny i aktualnie wychodziło na moje. Czemu ona w ogóle ruszała moje rzeczy? Równie dobrze mógłbym użyć swojej psychokinezy i po kłopocie, a nie bawić się w jakieś czary mary i dziwne ziółka.
- Zeżarł byś coś normalnego, a nie tylko te puste kalorie. Wróciłeś sobie ze spacerku z pustym pyskiem i jeszcze narzekasz - usłyszałem w odpowiedzi zdenerwowany głos siostry, która łaziła ścieżką pod wodospadem w tą i z powrotem. Wychyliłem głowę zza pnączy.
- Heee? Ty też byś mogła ruszyć swoje tłuste dupsko a nie tylko udawać że coś robisz i próbować ogarnąć zaklęcie które gówno daje - w moją stronę poleciała jakaś kość, która głucho uderzyła w skałę obok mnie i zleciała wraz z wodospadem który jeszcze nie zamarzł w dół. Siostra stała z wyrazem pyska mówiącym ''masz 10 sekund zanim zabiję cię na zaostrzone kości moich wrogów". Zrobiłem typową minę: no ok. I wyleciałem z miejsca zamieszkania, poszukując czegoś do roboty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz