30.01.2020

Od Mazikeen do Midnight'a

-Mazikeen. Mam na imię Mazikeen - powtórzyłam, aby mieć pewność że zapamięta. - A Ty?
-Midnight - odpowiedział czerwonooki - Alpha  Ci kazała mnie śledzić, prawda?
-Hmm, no cóż domyślny z Ciebie łepek, prawda prawda
W oddali dwójka wilków ujrzała stado zbierające się z aktualnego postoju. Obok nich przeleciała jakaś brązowofutra wadera, a za raz za nią pojawił się również czarnofutry co oni Velganos, każący im się pośpieszyć. Bez słowa ruszyłam obok wilka. I tak miałam go pilnować, więc dlaczego by nie iść koło niego. Cieszyłam się w głębi duszy, że ten nie jest rozmowy i puki co idzie w ciszy, bo to pozwalało mi na swobodne myślenie. Nie lubiłam kiedy ktoś bezustannie mawiał jak katarynka - takie wilki są irytujące i czasem mam ochotę je rozerwać. Godzinę marszu później stwierdziłam że dam basiorowi chociaż trochę poczucia prywatności i zniknęłam w pobliskich krzakach. Co prawda nie zostawiłam go w samopas, jednak nie pilnowałam też dwadzieścia cztery godziny na dobę - mój system opierał się że po kolei co 15, 19, 24 i 17 minut obserwowałam go przez jakiś czas. Nie widziałam sensu trwać przy nim bez przerwy, zwłaszcza że nie byłam zwolenniczką obserwowania jak ktoś idzie w krzaczki za potrzebą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz