Zmyłam z siebie jajka, tym razem nie wchodząc tak głęboko do wody jak wcześniej. Miało mi to niby pomóc na poparzenie, choć wątpię w lecznicze działanie ptasich jaj na rany. Cóż, niektórzy medycy wierzą w różne zabobony, nawet te, które na pierwszy rzut zdrowego oka nie mają prawa w ogóle działać na człowieka. Jak dobrze że Eleonora nie chciała mi spuścić krwi żeby uregulować proporcję płynów w moim ciele.
- To co teraz? – zapytała Lilia.
- Jak to co? Musimy znaleźć miejsce gdzie oni nas nie znajdą – powiedziałam drapiąc się tylną łapą za uchem.
Coś musiało być w tej wodzie, teraz mnie wszystko okropnie swędzi. Mimo że wcześniej próbowałam to ignorować, teraz po prostu nie potrafię nie zwracać na to uwagi. Zaraz to ja się podrapię o korę drzewa niczym niedźwiedź. Albo wytarzam się w ostrych kamieniach.
- Nie mamy czasu się kryć. Nie licząc tego dnia mamy jeszcze dwie doby żeby zdobyć nasze łupy – odrzuciła mój pomysł Eleonora.
- Czyli co chcesz robić? Bić się z nimi? – Lilia spojrzała na nią krytycznie.
- Możemy zwabić ich siły do jakiegoś miejsca jakąś mocą, a samemu zakraść się do watahy. Nie każdy wilk przecież będzie za nami gonił, a obóz watahy może zostać bez ochrony, z samymi słabymi osobnikami.
- Nie wyślą przecież na nas wszystkich swych wojowników – skrytykowałam jej pomysł. – Na pewno ktoś zostanie na straży.
- To ich któraś z nas może odciągnąć. – Dalej stała przy swoim.
- Która z nas mogłaby to zrobić? – Uniosłam brwi.
- Potrafisz robić własne klony, prawda? Wystarczy że nakażesz mu zwrócić ich uwagę i odciągnąć od obozu.
- A kto wtedy zwróci uwagę pogoni? – Tym razem odezwała się Lilia.
Eleonora uśmiechnęła się podstępnie.
- To możecie zostawić mi.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz