22.01.2020

Od Nashi

Dzień szósty 

-aaaaaaw- ziewnęłam i rozciągnęłam się. Zauważyłam że koszyk stoi w miejscu. Wychyliłam łepek spod materiału. Zewsząd ogarnął mnie lekki chłód. Koszyk stał na śniegu. Rozejrzałam się trochę, było południe. Kilka metrów dalej stały koszyki mojego rodzeństwa, a wkoło chodziła ta nowa waderka, która dołączyła do nas dwa dni temu. Chyba z kimś rozmawiała, ale nie widziałam tam nikogo. Postanowiłam wyjść i zapytać się jej gdzie są opiekunowie. Podskoczyłam i podparłam się tylnymi łapkami na brzegu koszyka. Po kilku próbach złapania oparcia udało mi się wyskoczyć. Wylądowałam na warstwie zimnego puchu. Zszokowana szybko wstałam i się otrzepałam. Niecałą sekundę później stała przede mną granatowo-fioletowa wilczyca.

-Nie powinnaś grzać się w koszyku? - spytała i już chciała mnie podsadzić, ale zaprzeczyłam

-Nie muszę w nim siedzieć cały czas. Jest postój prawda? Gdzie są opiekunowie? - spytałam

-zaraz przyjdą poszli przygotować posiłek... Na pewno nie chcesz wrócić do koszyka?

-Nie. Tak w ogóle. Jestem Nashi, a Ty? - spytałam i zadarłam łepek nieco do góry. Wadera była. Ode mnie wyższa o głowę, a może i więcej? Po krótkiej chwili odpowiedziała

-Nazywam się Eve- i uśmiechnęła się. Minutkę później zauważyła, że opiekunowie się zbliżają. Przeprosiła mnie grzecznie i podbiegła do Rose, od której dostała miskę z jedzeniem. Po chwili podeszła do mnie Zahira i podała mi miseczkę. Tym razem była w niej zielonkawa paćka, którą i tak zjadłam ze smakiem. Gdy wszyscy zjedliśmy Rose do przekazała mam niezwykle ważną informację. Mianowicie dzisiaj mamy przejść kawałek sami. Osobiście uważałam, że to świetny pomysł, Nucie też się chyba spodobała ta informacja, nasi bracia byli jednak niechętni co do tego pomysłu.

-Ej chłopaki! Nie bądźcie tacy będzie fajnie! - zagadałam i śmiałam się skacząc wkoło nich.

-Może dla Ciebie Nashi, ja tam wolę ciepły koszyk bąknął Tsuri, po którym w sumie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Ostatnio błyskawicznie wrócił do koszyka, a przecież ledwo dotknął śniegu. Po kilku minutach ruszyliśmy dalej. Nie zwracając większej uwagi na narzekanie rodzeństwa, pełna energii biegałam i skakałam między wilkami. Po jakiejś godzince  puch zrobił się głębszy a moja nieuwaga doprowadziła do tego, że cała się w nim zapadłam. Pisnęłam wystraszona nagłą zmianą sytuacji. Nasi opiekunowie cicho się zaśmiali. 
-No maluchy na dzisiaj to koniec waszego spaceru. - powiedziała Zahira  i ostrożnie mnie złapała i włożyła do koszyka. Zanim jednak zakryła mnie materiałem zobaczyłam jeszcze, że moje rodzeństwo również trafiło do koszyków. Tylko starsza od nas Eve szła dalej, chociaż opiekunowie zaproponowali jej podrzucenie do następnego postoju. Uparta waderka mimo śniegu sięgającego po samą szyję nie chciała pomocy. Zamiast tego zaczęła skakać niczym lis i w ten sposób nadążała za resztą. Ukryłam się pod materiałem i nieco zmęczona dzisiejszą podróżą zasnęłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz