30.01.2020

Od Tsuri do Eve

Spojrzałem na waderę kontem oka.
- Co? - jedno, proste pytanie, przez które mina samicy od razu zrzedła. Jej wzrok wrócił do oglądania obrazu, po czym zamknęła oczy i odwróciła się w stronę skąd przyszliśmy
- Nie, nic. Nie ważne - odpowiedziała, kierując się do innej płachty. Tutaj znów ją pociągnęła, przez co kolejna fala kurzu wzbiła się w powietrze. Tym razem był to stary zegar, od którego odeszła już farba, a raczej zostały na niej tylko jakieś śladowe ilości. Kichnąłem, co spowodowało iż straciłem równowagę, przez co upadłem na tylną część ciała, wycierając tym samym większość kurzu z podłogi. Zaraz po tym ziewnąłem, odczuwając zmęczenie. Czas chyba spać...
- Ej. EJEJEJEJEJ ZOSTAW TO - usłyszałem Rose, która właśnie maszerowała w stronę Eve, biorącej się za kolejną płachtę - Najpierw trzeba posprzątać resztę, to na koniec, żeby się rzeczy nie zabrudziły - trzepnęła lekko ogonem szczeniaka, po czym podeszła do mnie, z... na pewno ze zirytowanym wyrazem pyska - Tu jesteś! Aż dziw że nie sturlałeś się z tych schodów podczas wychodzenia - mruknęła, kręcąc głową ze zrezygnowaniem, po czym wzięła mnie do pyska i poszła w dół. Zdążyłem ostatni raz ogarnąć wzrokiem pokój oraz Eve, która popatrzyła ciekawym wzrokiem na całą sytuację, rzuciła ostatnie podejrzliwe spojrzenie na obraz, po czym potruchtała szybkim krokiem za Rose, zostawiając ślady łap w osiadłym pyle. Gdy tylko zostałem postawiony na ziemi, od razu mój tyłek i ogon został wylizany, by żaden kurz tam nie pozostał. Ja tylko stałem z rozkraczonymi łapami, patrząc ze zdegustowaną miną w ziemię, ignorując Nashi i Nutę, które próbowały zabić ogon Hirvi'ego.
- Ok, jesteś czysty - oznajmiła wadera, patrząc na mnie ze satyswakcją - zaraz powinien przyjść Iwo i dać wam jakieś pożywienie. Eve, ty dostaniesz coś normalnego, bo papka którą się żywiłaś podczas podróży, była tylko na wzmocnienie, a ta mała hołota jest jeszcze za młoda by jeść mięso. A, i właśnie. Nie przeszkadzajcie Zahirze przez następne kilka dni. W miarę możliwości starajcie się nie pałętać pod nogami - po tych słowach gdzieś poszła, a ja korzystając z okazji, szybko wskoczyłem do kosza (próbując przy tym nie złamać kręgosłupa). Zwinąłem się w kulkę, przed tym wychylając głowę, by ogarnąć lokalizację starszego szczeniaka. Eve wciąż patrzyła w górę, poruszając końcówką ogona, jednak po pewnym czasie odpuściła, i mrucząc coś pod nosem poszła w stronę swojego posłania.
- Dobranoc... - (co z tego, że był dzień) mruknąłem sam do siebie, wsadzając nos w swój ogon. Nie chciało mi się jeść.

<Eve? Może nie jest aż tak źle xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz