Abir kontynuował przyglądanie się basiorowi, dopóki nie został przez niego złapanym i przygwożdżonym do drewnianej posadzki. Nie szarpnął się ani razu, a jedynie skrzywił się, kiedy poczuł jak jego sińce i różne mniejsze lub większe skaleczenia, jakie nabył podczas podróży (a bardzo łatwo było o nie na jego delikatnym, kruchym wręcz ciele) postanawiają przypomnieć mu o swojej obecności. Syknął więc cicho i przymknął jedno oko, a znaki momentalnie przygasły. Na zwrot 'mój drogi' zareagował niezadowolonym wyrazem, gdyż nie wiedział, co ma oznaczać, gdy określa się tak kogoś. "Porozmawiać, mam dość rocznej samotności na bezkresnych pustkowiach. No i żyłem z nadzieją, że być może znasz jakieś korzystniejsze tereny, gdzie kolejno mógłbym się zatrzymać." Wiercił się przez moment, a potem ułożył łapy na jego klatce piersiowej, jak gdyby chcąc go od siebie odepchnąć. Nie naparł na niego jednak wiedząc, że ten i tak jest silniejszy i prawdopodobnie tylko połamałby sobie łapy starając się utrzymać między nimi większy dystans. "Swoją drogą, gdybyś mógł się odsunąć. Ciężej mi się oddycha przez takie zbliżenie, 'mój drogi'." Z ostatnimi słowami prychnął jedynie.
Na co Velganos rzekł:
Samiec przyjrzał się uśmiechowi i podążył wzrokiem za
odsuwającym się właśnie wilkiem. Niespiesznie obrócił się na jeden z bok, aby
zaraz wstać i otrzepać się po raz kolejny. Biżuteria na jego kończynach
zadźwięczała metalicznie, a on sam po chwili wrócił na swoje miejsce, siadając
tuż przed poznanym wilkiem. 'Sam rozumiesz'... Cóż, nie – wcale nie rozumiał.
Mimo to przytaknął w odpowiedzi, zdając się zachowywać dalej, jak gdyby nic się
nie stało. Mimo tego, jaki był, nie zdawał się być obrażony za to, co Velganos
postanowił zrobić. Wciąż przyglądał mu się z takim samym zainteresowaniem co
poprzednio. W przeciągu tak krótkiego momentu polubił, gdy ten mówił mu
cokolwiek. Czy to o sobie, czy o okolicy, czy o samym Abirze. Ten nadal nie
rozumiał, o co mogło mu chodzić z kilkoma kwestiami, ale wciąż chciał go
słuchać i chłonąć nowe, nieznane do końca jak dotąd słowa jak gąbka. Tym
bardziej, jeśli dotyczyły one basiora. Zamrugał kilkukrotnie i skupił się na
tym, co ten obecnie mówił, domyślając się, że ten, choć nie zadał pytania
bezpośrednio, oczekuje odpowiedzi. Dopiero po chwili dotarło do niego to, co
ten powiedział. Nabrał gwałtowniej powietrza i znów poderwał się tak samo jak
poprzednio. Machnął ogonem i stał tak chwilę, teraz jednak nie siadając z powrotem
na podłodze.
"Mówisz poważnie? To... chciałbym z Tobą iść, nie
miałbym nic przeciwko temu." Po tym, jak zafascynowany szczeniak,
potruchtał przez pewien odcinek, zaraz jednak zatrzymując się i odwracając z
powrotem w kierunku wilka. Jego znaki znów zaświeciły, tym
razem o wiele jaśniej aniżeli poprzednio.
/Abir?/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz