24.01.2020

Od Aarona cd. Velganosa - "Przeprowadzka"


Zerknąłem na wilka, który stanął właśnie przede mną. W ciepłym blasku lamp dostrzegłem jego ciemne, gęste futro. Basior był znacznie większy ode mnie, a dużym łbem rozglądał się powoli po regałach. Machnąłem niepewnie ogonem, licząc, że gość nie jest wrogo nastawiony.
- W czym mogę ci pomóc? - odezwałem się, odkładając trzymaną książkę.
Wilk szybko wyjaśnił, czego potrzebuje. Kamień spadł mi z serca, dowiadując się, że basior jest członkiem watahy. Wyglądał na takiego, z którym niekoniecznie pragnąłem zmierzyć się w walce. Właściwie, to z nikim nie chciałem się być. Urodziłem się na przegranej pozycji.
Szybko odnalazłem poszukiwaną przez wilka książkę. Spędziłem w bibliotece wiele czasu. Na pamięć znałem przechowywane tutaj dzieła.
Przyniosłem ciężkie tomisko czarnemu jak noc wilkowi. Wyjaśniłem na czym polega również cała procedura wypożyczania utworów. Zapisując go w karcie, poznałem imię tajemniczego przybysza. Brzmiało ono "Velganos".
Basior zabrał ze sobą księgę i ruszył w jedynie sobie znanym kierunku. Obserwowałem chwilę, jak odchodzi, aż ostatecznie zniknął gdzieś za horyzontem. Powróciłem do pracy.
***
Wieść o przeprowadzce spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Zostałem postawiony przed faktem, niekoniecznie gotowy by zmierzyć się z nadchodzącą podróżą. Wszystko, do czego tak się przyzwyczaiłem, musiało się zmienić. Z niemałym przerażeniem zdałem sobie sprawę, że nie jestem na to gotowy. Właśnie wynosiłem ostatnie rzeczy ze swojej jaskini. Słońce leniwie przesuwało się po widnokręgu, zapowiadając nieuchronną wędrówkę ku przeznaczeniu.
Najciężej było mi się jednak pożegnać z biblioteką. Zrobiłem ostatnią przechadzkę pomiędzy znajomymi regałami, strącając zaległy przez noc kurz ogonem. Książki zostały zabrane wcześniej. Pomieszczenie świeciło zimnymi pustkami, sprawiającymi, że sierść jeżyła mi się na karku. Po dłuższej chwili wyszedłem z budynku i dołączyłem do reszty watahy.
Przywitałem się ze pobratymcami. Otaczały mnie same znajome twarze, chociaż kilku z nich brakowało. Zapewne nie chcieli dołączyć do podróży lub nie byli w stanie tego zrobić. Wataha w końcu ruszyła, pozostawiając za sobą dom, wszystko, co znali i kochali.
W tłumie podnieconych wizją poznania nowych terenów wilków rozpoznałem wczorajszego gościa biblioteki. Velganos z uniesioną wysoko głową maszerował prawie na końcu pochodu. Zwolniłem kroku, by dołączyć do basiora. Przywitałem się z nim szybkim kiwnięciem głowy.
- Czy odnalazłeś w książce tego, czego potrzebowałeś? - zagaiłem rozmowę.
- Tak - odpowiedział. - Niestety nie jestem w stanie ci jej teraz oddać.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy - odparłem, uśmiechając się delikatnie. - Aktualnie są ważniejsze sprawy niż ona.
Velganos zgodził się ze mną szybkim przytaknięciem.
- Swoją drogą - kontynuowałem konwersację. - Mam na imię Aaron. Wybacz, zapomniałem się przedstawić wcześniej.


<Velganos?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz