16.01.2020

Od Midnight'a do Mazikeen

Chwile po ogłuszeniu obudziłem się trzymany przez tę samą waderę, która przyjebała mi w łeb i nosiła mnie jak jakiegoś bezbronnego wilczka. Staliśmy przed jakąś jaskinią, wypełnioną po brzegi jakimiś grzybami i czymś innym (nawet nie wiem czym), po czym weszliśmy do środka, gdzie w rogu leżała sobie sama alfa. Najpewniej, bo tam mieliśmy się udać zaraz po nie miłym spotkaniu, po którym wyszedłem uzdrowiony i obolały, z ogromnym bólem głowy. Byłoby trochę lepiej, gdybym się przespał przynajmniej z chwile, jeszcze to Słońce świeciło mi w samą czystą skórę, co doprowadzało mnie do niemiłego uczucia, którego w sumie nie umiałem opisać w żadnej sposób. Było to po prostu nieprzyjemne i tyle. Przynajmniej w jaskini trwał miły mrok, który delikatnie mnie uspokoił, ale z drugiej strony też przerażał. Nieprzyjemnie było patrzeć jak w samym rogu leży dziwna wadera, z wzrokiem zabójcy, który wydaje się nie mieć żadnych skrupułów, tak samo, jak ta, która mnie niesie. W sumie poznanie obu dawało dość jasne spojrzenie na wygląd całej watahy. Dziwne spojrzenie, które z jednej strony wydawało się przerażające, a z drugiej dość dziwnie znajome. Trochę jakbym wrócił do domu, gdzie ojciec rzucał mi jedzenie i mówić, z tym samym wzrokiem zostałem przywitany również przez te dwie.
Moje wspominki zatrzymała wadera, zrzucając mnie na zimną podłogę jaskini, prosto na jeszcze nieodrośniętą skórę. Nie bolała, ale to nieprzyjemne uczucie zimna nie spodobało mi się ani trochę.
- Co?- Zapytała się alfa, nawet nie wstając ze swojego siedziska. Kompletnie nie przejmowała się niczym, mógłbym rzucić się na nią z kłami, a ona i tak pewnie by siedziała, nie zwracając na mnie uwagi. Miała po prostu wyjebane.
-Znalazłam go w jaskini, rannego, ale żyje. Co robimy?- Powiedziała ta czarna wadera z wcześniej. O tym, że mnie uleczyła i jak latała, drąc się wniebogłosy to nie wspomni.
- A więc-wtrąciłem się.- ta czarna wilczyca uleczyła mnie i zaniosła tutaj, nie wspominając o kilku rzeczach, uratowała mnie.- dopowiedziałem, wstając i spokojnie strzepując jakiś dziwny mech na moim futrze. Alfa nic nie odpowiadając, patrzyła mi się prosto w oczy, miałem wrażenie, jakby świdrowała mi prosto w głowie. Żeby to sprawić, zacząłem myśleć jakby tu uciec i zabić obydwoje wader. Chyba to zobaczyła, bo już jej sposób leżenia zmienił się na trochę inny niż przedtem. Była tak jakby gotowa na każdy atak wymierzony w jej stronę. Czyli umiała czytać w myślach, ciekawe. Tak samo, jak ta czarna stojąca tuż przy mnie. Przynajmniej wiem, że nie mam szans obecnie na ucieczkę. Postanowiłem nie wspominać o mojej świadomości ich mocy i spokojnie powiedziałem:
- Nie mam złych zamiarów, trafiłem tutaj przypadkiem, zostałem zaatakowany wcześniej przez inne wilki, więc obecnie szukałem jakiegoś schronienia, więc mam pokojowe zamiary.
- Skąd mamy wiedzieć, że nie spróbujesz zabić kogoś i uciec?-zapytała z wyraźnym rozgoryczeniem i przesadnym sadyzmem, jakby chciała, żebym czegoś spróbował i mógł dać jej wyraz jej dziwnymi myślami. Ta sadystka zaczynała mnie trochę irytować, jak tak lubi zabijać to, dlaczego mnie tam nie zostawiła?
- Jakbym chciał to zrobić, zrobiłbym to już dawno. Rany mam zregenerowane, więc to nie byłby to dla mnie problem. Dlatego tez, chciałbym zostać tutaj trochę dłużej i być może dołączyć do twojej, waszej watahy- Powiedziałem, kłamiąc w żywe oczy, bo tak naprawdę pomimo regeneracji, wszystko mnie bolało i przy najmniejszych ruchach prawe skrzydło dawało się we znaki oraz lewa łapa. Przynajmniej jakbym dołączył, odpocząłbym i dał sobie okazję na szybką ucieczkę. Tylko dlaczego ja już uciekam? Dlaczego ja ciągle uciekam? Przed czym? Te pytania dawały mi się we znaki od czasu ataku tych wilków. Im bardziej o tym myślę, to tym bardziej zaczynam się zastanawiać nad sensem tego wszystkiego. Nigdy nie osiadłem się nigdzie, niż miesiąc, tylko dlatego, że gdzieś znikam. To wszystko zaczyna tracić znaczenie, czegoś nie pamiętam, coś mi uciekło z myśli, z pamięci, przez co nie wiem co już robić. Chyba przesadziłem z tym wszystkim, bo na twarzy alfy pokazał się znowu ten wyraz spokoju i nieprzejmowania się moją obecnością. Zapomniałem, że obie trzymają moce czytania w myślach, co stanowi niemały problem.
okej- odparła i wróciła do spokojnego leżenia, wyjebania na otaczający ją świat.
dzięki- odpowiedziałem i jak gdyby nigdy nic wyszedłem, z zamiarem przespania się gdzieś.
- Bez spania słonko, przeprowadzamy się i to już. Możesz się zebrać z nami- dopowiedziała, wstając i wychodząc przede mną. To jej czytanie w myślach będzie dość dużym problemem, jak niby reszta z nią rozmawia? I co jej się tak humor zmienił w jednej chwili? Obie są jednym wielkim znakiem zapytania…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz