Dzień dziewiąty
Kolejny postój. Tym razem poranny, po całej nocy marszu. Większość wilków nie mogła zasnąć, zdenerwowana nowym otoczeniem, bez większego planu podróży, więc takie nastawienie było raczej dobre. Zaczynało świtać. Czy o tej porze nie powinnam leżeć sobie na grzybie w jaskini, pogrążona w śnie o różnych dziwactwach, które kochałam? Teren stawał się bardziej kamienisty, a góry zdawały się o wiele bardziej widoczne. Byliśmy prawie na miejscu. Skąd to wiedziałam? Otóż, bogowie pofatygowali się, i zaznaczyli na mapie dziwny okrąg. Westchnęłam, siadając na pozbawionej śniegu ściółce. Trzeba było znaleźć jakieś w miarę logiczne do spania miejsce. Jedyną w miarę osłoniętą przestrzenią, była polana jeżyn, które idealnie nadawały się na schronienie przed wiatrem. Tak na prawdę miałam ochotę spać jednak...
- Ej ciotka, nie powinnaś jako pierwsza stanąć na warcie czy coś? - usłyszałam znajomy głos, przez który zmrużyłam oczy robiąc minę mówiącą: ok. nic nowego. Mimo iż traktowałam bethy jako dalszą rodzinę, nadal czasami miałam ochotę komuś wepchnąć jagody do pyska, zawiesić na drzewie i zrobić z tego kogoś przynętę.
- Hehe... ta. - minęłam Rena, który tylko odprowadził mnie wzrokiem, po czym został pochłonięty przez jeżyny.
- Aha, tak. To bardzo ciekawe - mówiłam pół ironicznie, lekkim tonem, grzebiąc w śniegu po czym oglądając swoje pazury - macie jeszcze jakieś inne niespodzianki jak króliki z cylindra? Nie wiem... może jakiegoś zaraźnego wirusa albo wojnę z wielkimi mięsożernymi roślinami? - Heoron patrzył na mnie zimnym wzrokiem, czekając aż wygłoszę swój monolog niezadowolenia. Kasidi natomiast stała obok niego, lekko zniecierpliwiona.
- Otóż tak. I podobnie jak na zbyt wczesne roztapianie się szczeniaka, na to też nie mamy wpływu. Najprawdopodobniej podczas gdy się już wprowadzicie, na terenach pojawi się nowe bóstwo. Innymi słowy. Tereny na które się wybieracie maja inną historię i posiadały innych bogów. Ci, z powodu zapomnienia, zniknęli, jednak podczas ponownego zamieszkania, możliwe że ich resztki, można wręcz powiedzieć-cienie oddechów, połączą się i zmaterializują w jedną postać, która będzie czuwać nad nowymi terenami.
- Co. I kolejny ołtarzyk? - burknęłam, coraz bardziej zirytowana brakiem snu. Słowa bogów były teraz irytujące jak każdy dźwięk, który nie chciałam żeby istniał. Nawet sam ich oddech wprawiał mnie o wkurw życia. Serio, musiałam iść spać.
- Ołtarzami i oprowadzaniem powinna zająć się osoba, którą spotkacie na nowych terenach - powiedziała Kasidi, najwyraźniej również nie zadowolona z tego, iż musiała ze mną o tym gadać.
- Powinna, ale pewna że to zrobi, już nie jesteś - ziewnęłam, przybliżając pysk do ziemi, gdyż nie wszyscy musieli podziwiać zawartość mojej szczęki. Bogini przez chwilę lustrowała mnie wzrokiem, po czym zamknęła oczy (pewnie liczyła by się uspokoić) by zaraz je otworzyć.
- Idź się przespać. Jak dojdziecie na nowe tereny, wszystko najprawdopodobniej się wyjaśni - powiedziała, po czym oboje z Heoronem rozpłynęli się w powietrzu. Przez chwilę stałam w miejscu, do puki powiew zimnego wiatru nie uderzył mnie w bok, powodując zadygotanie ciała
- Kępo jeżyn, nadchodzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz