28.01.2020

Od Lii ~ Przeprowadzka (a raczej jej koniec)

Na miejscu


- Jesteśmy moi drodzy! Hahah! Bogowie, jaka ulga! - Zaśmiałam się, padając na trawę. Mój mózg był przegrzany, odmawiał posłuszeństwa. Byłam zmęczona, chciało mi się spać, jednak nie mogłam. To jak taka bezsenność ale na wyższym poziomie, kiedy cały twój umysł i ciało woła o pomstę do nieba, ale jesteś tak zmęczony, że nie możesz nawet spać. Crystal stanęła nade mną i spojrzała z góry, jak na jakieś truchło. Ze zmęczonym wzrokiem wyciągnęłam przed siebie łapy, po czym spojrzałam na mapę. Tak. Byliśmy na południu watahy, i w sumie przeszliśmy kawał bezsensownej drogi, gdyż wylądowaliśmy w jakimś wielkim lesie, o wielkich pniach drzew. Przede mną rozciągała się rzeczka, chociaż widziałam tam youkai... albo nie... to były zwykłe duszki, zjawy. Westchnęłam zrezygnowana, po czym wstałam widząc, iż wataha sama się sobą zajęła. Złożyłam mapę i schowałam do wielkiego wora-czarnej dziury. No, to teraz trzeba czekać na przewodnika. Tylko... kim ten ktoś będzie? Miał jakieś specjalne oznaczenie, albo... nie wiem, czerwony ,,X" na czole narysowany flamastrem? Po chwili jednak, usłyszałam jakieś szmery, a dokładniej rozmowy wilków. Przez chwilę nie wiedziałam co ze sobą zrobić, jednak po chwili zauważyłam. Pomiędzy dwoma, wielkimi (chociaż tutaj może przesadziłam z wielkością) stworami, szedł mały szczeniak, o jasno błękitnym/białym futrze uzbrojony w skrzydła. Mała samica kroczyła nie pewnie, po obsypanym drobnym śniegiem terenie. Pierwszy, na przodzie, był czerwono-popielaty dziwny stwór. Uniosłam wyżej głowę, by zobaczyć jego mordę. Nie chciało mi się wstawać z tej twardej, zamarzniętej ziemi. Cały dziwny pochód się zatrzymał, a zza popielatej łapy, wyszła mała, puchata wadera. No, prawie, bo schowała się za przednią łapą, po czym usiadła, obejmując ją swoimi przednimi kończynami.
- No więc... - odezwała się cicho, patrząc w ziemię - miałam być waszym prze... miałam was oprowadzać po terenach - powiedziała spokojnym tonem. Przekrzywiłam lekko głowę.
- Jest tu wystarczająco jaskiń? Jedzenia? Brak bogów mówiących ci nagle w środku zimy o zmianie terenu zamieszkania? - samica zamrugała szybko oczami
- Te pierwsze się zgadzają, a co do ostatniego to...
-... nie ważne! Zostajemy! - szczeniak jakby zaskoczony moim wybuchem i nagłym wstaniem, powstrzymał się od odskoczenia, mocniej ściskając kończyny na łapie dziwnego stwora - Ej! Jesteśmy na miejscu! Kto chce patrooo...... em.... co - spojrzałam na waderę którą znikąd przytachał Iwo - to ty ciężarna jesteś?
- Wszyscy wiedzą od kiedy tylko ją zobaczyli - usłyszałam głos Rose, która stała nieopodal, i karmiła jednego z boskich szczeniaków jakimiś ziółkami. O dziwo, żaden z wielkich bogów nie zainteresował się nimi. Chociaż, spodziewałam się tego.
- O, serio? No, to... a właśnie, jak masz na imię? - spytałam biało-niebieskiego szczeniaka
- Tsumi - odpowiedziała po chwili ciszy i ogarnięciu, że to do niej mówię
- Wiek?
- Em... powiedzmy że... - młoda wydawało się, jakby się miała rozpłakać. Popielato-czerwony stwór westchnął przeciągle, po czym odezwał się, jakimś takim bezpłciowym głosem.
- Nie musisz już nic mówić, wystarczająco się najadłaś stresu - powiedział do samicy - Jestem Arietes. Ten z tyłu - tu wskazał na większego od wilka, jednak mniejszego od jego samego, szare stworzenie - To Tamashi. Zajmujmy się Tsumi. I co do niej... już pewnie nieco słyszałaś od bogów. Porozmawiamy z tobą potem o tym. Dowiedzieliśmy się, iż ma 3 miesiące.
- Rozumiem. Będziecie oprowadzać moją watahę po okolicy prawda?
- Takie jest w sumie nasze zadanie
- A więc. Czas na pytania: czy będziemy mogli najpierw odpocząć? Gdzie jesteśmy, chodzi mi o nazwę miejsca, o ile jakieś ma, czy są tu inne wilki, gdzie może być jaskinia hodowlana i... czy jest tu jakieś miejsce gdzie możemy zostawić Zahirę? Zdaje się że za długo nie pociągnie, będziemy musieli tu przez jakiś czas zostać - obeznałam szybko sytuację, rozglądając się po otoczeniu.
- Jesteśmy w starym lesie, możecie odpocząć... a co do miejsca... jedynym takim jest...
- Mój schowek na zioła - przerwała szybko wypowiedź Arietesa Tsumi, po czym pociągnęła swojego towarzysza/opiekuna, chwytając go za końcówkę ogona zębami, kierując się jakoś w głąb lasu. Po jakimś czasie, dość krótkim, trafiliśmy na skraj lasu przy wodzie. A przynajmniej wodę wyczuwałam, oraz słyszałam szum wodospadu, jednak skręciliśmy. Po kilku krokach moim oczom ukazała się mała grota, bardziej przypominająca norę, z kamieni. Wyglądała na bezpieczną, chociaż już stąd czułam zapach ziół. Ten szczeniak to jakaś szamanka czy jak?
- A więc - uśmiechnęłam się- to może być dobre miejsce - powiedziałam do Rose, która postanowiła iść za mną, by zapoznać się z tym miejscem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz