Miałem niezwykle kiepski humor. Mało tego zwierzyny było tak mało, że nie wiedziałem gdzie mam szukać, pomimo że tereny łowieckie były dość rozległe. Niepocieszony wracałem, gdy spostrzegłem przy jeziorze nieznaną mi waderę. Nie miała zapachu naszej watahy, więc na pewno nie mogła do nas należeć. Widziałem jak tworzy wzorki i chodzi po tafli lodu nie zdając sobie sprawy z tego, że jest obserwowana. Choć nawet gdyby to i tak by go nie zobaczyła - podczas obserwacji jego odruchem było osłonięcie się mrokiem. Jego złośliwa natura nie pozwoliła mu pozostawić niczemu niewinnej wilczki w spokoju. Zbliżył się uważając, aby nieznajoma nie zauważyła samoistnie pojawiających się na śniegu łap, po czym z bezpiecznej odległości podtopił lód za nią patrząc jak spada do wody. Szyderczy śmiech wydobył się z jego gardła.
- Kto tu próbuje być zabawny, co?! Pokaż się gnoju! Z chęcią zmyję Ci ten uśmieszek! - usłyszałem warkot wilczycy.
Nieznajoma zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu mojej skromnej osoby. Niee, nie mogłem sobie przepuścić takiej okazji, żeby jeszcze bardziej się na niej nie wyżyć.
- Jaaaaa, bo coooo? - przeciągnąłem sylaby - Co taka samotna wadera robi na terenie obcej watahy, hmm? - sarkastyczne pytanie padło z mojego pyska
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale nie mam złych zamiarów
- I weszłaś na teren naszej watahy, boo..?
- Jestem sama i szukam miejsca gdzie mogłabym zamieszkać. Po za tym jest zima i coraz częściej chodzę głodna.
Wadera wyraźnie wytężała wzrok próbując mnie wypatrzyć i bacznie obserwując coraz więcej śladów pojawiających się na śniegu wokół niej. Nie mogąc się powstrzymać skoczyłem w jej stronę zdejmując z siebie cień i zaskakując ją tym widocznie. Zręcznie uniknąłem jej szczęk.
- A co jeśli powiem, że Ci nie wierzę? - stojąc naprzeciw niej w ułamku sekundy stopiłem jezioro pozostawiając jedynie dwie kry. Na jednej stałem ja, a na drugiej ona. Choć w sumie... mogłem ją jeszcze raz wrzucić w wodę. Złośliwy ja zaczął myśleć nad tym kuszącym pomysłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz