Gdy Aret, a może Arietes, (czy jak tam miał na imię ten wielki popielato rdzawy stwór) nas opuścił, to Abir, Rose i trzech innych opiekunów postawiło koszyki na ziemi, po czym zachęcali mych rówieśników do pomieszczenia, zapewne wygodnych, miejsc i przejścia się po naszym nowym domu. Wszyscy, oprócz Tsuriego z chęcią i ciekawością opuścili koszyki. Gdy inne szczeniaki usiadły w rzędzie, dosiadłam się do nich i słuchaliśmy tego co mówiła Rose
-Tutaj będzie sierociniec, a na piętrze będą Wasze pokoje. Musimy jeszcze załatwić kilka rzeczy. Jesteście już duzi dlatego zostawiamy Was na chwilkę samych. Bądźcie grzeczni, Abir za 5 minut przyjdzie sprawdzić co wymyśliliście- wadera uśmiechnęła się, po czym razem z resztą opiekunów pośpiesznie wyszli z budynku. Pewnie chcą jak najszybciej do nas wrócić.
Nashi opisała mi ostatnio swoje rodzeństwo, przez co znałam już imiona wszystkich tu obecnych, ale mimo to nie chciałam zbytnio rozmawiać. Entuzjazm szarej waderki mnie przytłaczał, a energia bijąca od sióstr, gdy były razem była wręcz nie do wytrzymania. Nie wyobrażałam sobie, siebie bawiącej się z nimi. Po prostu nie pasowałam do tej układanki i nie brałam już pod uwagę mojego wzrostu! Ale ktoś jeszcze odstawał. Tsuri był zdecydowanie inny niż jego rodzeństwo. Był spokojny, niechętny do zabawy, czy też opuszczana swojego koszyka. Stał na uboczu i obserwował uważnie schody wiodące na piętro. Przyjrzał się rodzeństwu, po czym pędem udał się na następny poziom. Zanim całkiem zniknął mi z pola widzenia u dałam się za nim.
-Ciekawe co wymyślił! - zagadała nagle Lux, która ostatnio pojawiała się znikąd
-Ciii- zganiłam łasiczkę nie może nas usłyszeć, nie teraz- dodałam po chwili. Biały czubek ogona basiora schował się za ścianą pierwszego pomieszczenia. Rzuciłam okiem na resztę, po czym stwierdziłam, że mogę iść dalej. Ostrożnie wkroczyłam do pomieszczenia. Dach był po części zaszklony, co dawało trochę światła w pomieszczeniu. Podłoga była z jakiegoś kamienia, ale spod dużej warstwy kurzu i różnych materiałów nie mogłam dostrzec jej koloru . W pomieszczeniu były jakieś przedmioty przykryte prześcieradłami i materiałami. Tsuri przyglądał się materiałowi zawieszonemu na ścianie. *To chyba obraz*- pomyślałam i podeszłam od boku. Złapałam kawałek materiału i pociągnęłam. W pomieszczeniu pojawiła się chmura kurzu. Gdy opadła Tsuri zauważył moją obecność
-Co tu robisz Eve?- spytał, nie wyrażając większych emocji niż lekki szok.
-Stoję- Szepnął jakiś cichy głosik
-Stoję- powtórzyłam bez zastanowienia. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co się właśnie stało. Niższy basior mierzył mnie wzrokiem, co w tym momencie było nieco komiczne. Zamiast patrzeć na niego postanowiłam obejrzeć obraz.
Malowidło, bo prawdopodobnie były to farby olejne, było ogromne i prostokątne. Przedstawiało basiora, o czarnej sierści. Miał żarzące się szmaragdowe oczy, zielone pazury. Tło było ciemne, w odcieniach granatu i zieleni. Można było dostrzec źródła. Wkoło wilka paliły się zielone płomienie, które zniszczyły okolicę. Jego postawa pokazywała odwagę i dumę, a spojrzenie czarnego wilka odbierałam jako psychopatyczne. Odnosiłam wrażenie, że patrzył na mnie. W pewnym momencie czarny basior się poruszył. odruchowo się cofnęłam i zerknęłam na Tsuriego, który nadal wpatrywał się w obraz
-Też to widziałeś?- spytałam, a moja iskra znacznie przyśpieszyła
<Tsuri? Oszalałam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz