Mówią, że czasem widzimy świat na różowo. Dla niego, przybrał kolor fioletu. Odcienie purpury przenikające społeczeństwo i świat jaki nas otaczał. Do tego nie przypuszczał, że sprawy przybiorą taki niefortunny dla niego obrót.
- Wybacz Jasmine, nie spodziewałem się, że tak to się dla ciebie skończy... - ciemny bóg patrzył na piątkę szczeniąt, przycupniętych przy zimnym ciele. Małe, puchate kulki zdawały się niedokarmione i zziębnięte. Wzrok basiora przeniósł się ze szczeniąt na martwe ciało jego partnerki, obumarłe z powodu zbyt wielkiego ubytku krwi... chociaż, pewnie była inna przyczyna. Był prawie pewny, że to nie przez ubytek krwi. Seikatsu podszedł do samicy, po czym przyłożył nos, do jej zimnego czoła
- Wiedziałaś że to się może tak skończyć... - mruknął smutno, po czym szybko zaczął układać myśli. Do bogów ich nie zabierze. Zbyt wielkie ryzyko. Już teraz wiedział, że pewnie zostanie surowo ukarany. Mieszanie w to jeszcze szczeniąt, może się skończyć dla nich śmiercią. Zimny wiatr zmierzwił futro samca, niosąc ze sobą białe płatki śniegu. ,,Widzicie mnie?" spytał, kierując swój wzrok ku górze ,,Nie pozwolę wam ich zabrać".
Był na ziemi kilka miesięcy. Ukrywał całe zajście najlepiej jak umiał. Najwyraźniej jego szczęście się wyczerpało. Samiec zaśmiał się gorzko, wiedząc że jest beznadziejnej sytuacji. Przeklinał swoją głupotę i bezsilność. Jedyne co mu teraz zostało to ochraniać szczenięta, odprowadzić duszę Jasmine bezpiecznie do podziemi i zapewnić jej godny byt, do puki nie zdecyduje się zreinkarnować, tracąc tym samym wszystkie wspomnienia z poprzedniego życia. Basior otoczył się ciemną mgłą, chroniącą go przed chłodem i wiatrem, po czym wziął delikatnie do pyska pierwszą, czerwoną kulkę i położył ją sobie na grzbiecie. Nie miał zamiaru wracać co jakiś czas po kolejnego potomka, wiedząc, iż inne zostawi same z sobą. Chociaż...Samiec przejechał przednią łapą po ziemi. Z czarnego pęknięcia zaczęła wydobywać się mgła, która zaczęła kształtować się w jakiegoś pobocznego demona. Gdy przybysz zorientował się gdzie jest, spojrzał przestraszony na boga, który brał do pyska kolejnego, tym razem szarawego szczeniaka ze skrzydłami. Ten popatrzył na niego znaczącym wzrokiem, po czym położył sobie szczeniaka na grzbiecie w gęstym futrze, obok wcześniej położonej czerwonej kulki. Ostatniego, szarego szczeniaka z akcentami niebieskiego, złapał do pyska i nie pewnie popatrzył jak stworzenie porusza się słabo w jego pysku. Jeśli się nie pośpieszą, możliwe, iż szczenięta zginą. Demon, gdy zorientował się iż bóg na niego czeka, lustrując zimnym wzrokiem, wziął biało-czarną kulkę na grzbiet, a drugiego, czarnego szczeniaka do pyska. Spojrzał nie pewnie na już lekko zawiane śniegiem ciało wadery, jednak o nic nie pytał. Seikatsu ruszył przed siebie, pewnie stawiając kroki w śniegu, jednocześnie uważając by nie zrzucić żadnego szczeniaka. Trochę zajęła droga, przez co bóg był już mocno poddenerwowany. To wcale nie musiało się tak skończyć...
samiec położył trzy kulki przy bramie wejściowej do KW. Podobne zadanie polecił demonowi. Gdy wszystkie szczeniaki były obok siebie, basior otoczył je tą samą czarną mgłą ochronną, co otoczenie wokół siebie, gdy je tu zanosił, a po chwili ciszy, wziął krok do tyłu, po czym zawył przeraźliwie, płosząc ptaki z drzew. Odczekał chwilę, a gdy wyczuł zbliżającą się obecność wilka z watahy, rozpłynął się wraz z demonem-towarzyszem.
Szczeniaki przygarnęła wataha, od razu rozpoznając boski zapach, zostały oddane pod opiekę opiekunów, którzy od razu zaczęli się nimi zajmować. Seibutsu spokojny o los szczeniąt, odprowadził duszę Jasmine do podziemi, widząc się z nią, możliwie po raz ostatni. Przy okazji nadano szczeniętom imiona, które potem przedstawił watasze demon, wysłany przez basiora. Potem jednak...
- Zdajesz sobie sprawę z tego, iż to co zrobiłeś jest sprzeczne z jakimkolwiek istniejącym regulaminem? - warknął Nester, patrząc na swojego syna morderczym wzrokiem - przez ciebie nie tylko ty możesz zostać ukarany, ale również twoi rodzice, czyli jak twój mózg dobrze myśli, my.
- Wiedziałam że to będą same problemy... - Kasidi siedziała gdzieś w boku ciemnego pokoju, na zimnej posadzce, podczas gdy jej światła niebezpiecznie przygasały. Seikatsu siedział spokojny, z zimnym wzrokiem utkwionym w ziemię. Nie był szczenięciem, powinni się do niego zwracać jak do równego sobie. Przez dłuższy czas wysłuchiwał jak ojciec wygłasza mu kazania, gdy do sali weszła nowa osobowość, a dokładniej Wenta, z jaśniejącymi w ciemności purpurowymi oczami. Wadera podeszła nieco bliżej, całkowicie ignorując obecność Kasidi, po czym zwróciła się do boga niezgody
- Aurora postanowiła na pewien czas pozbawić cię mocy i tytułu boga - powiedziała spokojnym, jednak oschłym tonem - możesz zostać jednak wśród bogów. - po tych słowach opuściła salę, wychodząc szybkim krokiem. Nester zaśmiał się zjadliwie
- No, przynajmniej wataha sobie przypomni, że nadal istniejemy - warknął, po czym odszedł, do innej komnaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz