14.01.2020

Od Zahiry c.d Iwo


Wyszłam z nory w momencie, kiedy zaczynało świtać. Arya i Agyar leżeli sztywni zawinięci o moje skrzydła, więc przeczuwałam, że to miejsce nie jest zbyt przyjazne dla żywego organizmu. Czasami zdaję mi się, że mróz za nami podąża, będąc wszędzie tam, gdzie my się pojawimy. Chciałabym się kiedyś znaleźć na terenach, na których nigdy nie byłoby zimy. Opiekuni opowiadali mi, że właśnie stamtąd się wywodzą – z czerwonej krainy bogatą w krwiożerczą faunę i bujną florę. Ponoć Agyar widział w młodości wielkiego pająka, większego niż dłonie dwunożnych. Szczerze, gdybym teraz spotkała podobnego, to uciekłabym gdzie pieprz rośnie. To wcale nie tak, że boję się pająków. Po prostu, niektóre z nich są obrzydliwe, szczególnie wtedy kiedy tuptają tak szybko tymi swoimi patyczkowymi odnóżami.
Przestałam rozmyślać wtedy, kiedy poczułam nieprzyjemne uczucie głodu. Wtedy też uświadomiłam sobie jak mocno jestem głodna – czułam jakby ktoś ścisnął w łapie mój żołądek, ówcześnie skręcając go parę razy niczym ścierkę z której chce się wyżymać wodę. Niedobrze, moi opiekunowie nie będą mogli teraz nic upolować. Jeżeli nie znajdę teraz jakiegoś karmnika dla ptaków czy czegoś w tym stylu, jestem skazana na głodówkę dopóki nie znajdę się w cieplejszym miejscu. Ostatecznie zostaje mi zabranie się za polowanie, jednak patrząc na mój obecny stan zdrowia, w wypadku niepowodzenia możliwe, że zemdleję z niedożywienia. Chociaż, znając życie oraz moje szczęście nie odzyskam już później świadomości.
Wyszłam z lasu na ośnieżoną polanę. W tym świetle śnieg zdawał się mieć kolor pomarańczowy. Gdyby nie te zagłębienia, uznałabym tą łąkę za jakieś miejsce rodem z raju. Chwila, chwila. To nie są jakieś tam zagłębienia. To są odciski wilczych łap. Uświadomiłam sobie to o wiele za późno – w momencie, kiedy usłyszałam chrzęst śniegu tuż za moimi plecami. Odskoczyłam jak poparzona, czując jak cała się spinam, a moje serce zaczyna szybciej bić. Niedobrze, naprawdę niedobrze.
Szok spowodował, że nie wiedziałam co dokładniej robię. Gdybym nie była przerażona, odwróciłabym się żeby zobaczyć co mi zagraża. Odruchowo zaczęłam uciekać w losową stronę, byle jak najdalej od tego czegoś co było za mną. Do moich ust zaczęła napływać gorzka ciecz, której ślina ustępowała miejsca. Było jej coraz to więcej, w pewnym czasie znacząco utrudniając oddychanie przez usta. Kropelki skapywały na śnieg, topiąc go i pozostawiając po sobie zabarwione plamy.
Naprawdę okropnie. Muszę znaleźć schronienie zanim…
Łapy stały się jak z waty. Moje pole widzenia zostało całkowicie opanowane przez małe czarne kropki. Nie zdałam sobie nawet sprawy, kiedy to opadłam bezwładnie na śnieg.
<Iwo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz