2.02.2019

Od Aarona cd. Gemini

Spojrzałem niepewnie na drewnianą konstrukcje. Most wyglądał staro i niezbyt stabilnie. Jednak nie chciałem sprawić przykrości poznanej waderze. Westchnąłem cicho.
- Pójdę pierwszy - zaproponowałem i wyminąłem Gemini. - Nie wiemy, czy deski są na tyle wytrzymałe, by dało się po nich przejść.
- No dobrze... - Spojrzała na mnie zdziwiona. Nie jest chyba jeszcze przyzwyczajona do tego, że muszę sprawdzić wszystko pod każdym kątem, by ocenić bezpieczeństwo. Podszedłem do budowli i przyjrzałem się drewnu - było dosyć spróchniałe. Powoli położyłem łapę i wykonałem pierwszy krok. Coś zatrzeszczało, ale most nie rozwalił się. Przełknąłem ślinę i obejrzałem się na wilczycę. Spoglądała na mnie z niemałym zdziwieniem. Kroczyłem wolno przed siebie. Po środku kładki znajdowała się dość dużych rozmiarów dziura. Mimo wszystko z łatwością ją przeskoczyłem. Most zachwiał się, więc ostatni odcinek pokonałem w paru szybkich susach. Gdy wylądowałem na przeciwległym brzegu, odetchnąłem z ulgą. Nigdy więcej. Gemini widząc, że można bez obaw przejść na drugą stronę dołączyła do mnie. Zrobiła to spokojniej i z większą gracją. Ucieszyłem się, że obyło się to bez żadnej przykrej niespodzianki. Po tej części terenów śnieg był większy. Prawie dosięgał mi do brody. Przemieszczanie się w takich warunkach graniczyło z niemożliwością. Gemini nie wydawała się tym przejęta i z zaciętością pokonywała kolejne metry. Torowaliśmy sobie drogę przez zimne ściany. Zwróciłem uwagę na kolory naszych futer - ich biel tonęła w otaczającym nas lodowatym puchu. W obecności wadery mój kompleks przestał dawać się we znaki. Ciekawe co powiedziałby teraz ojciec. Znając go, pewnie nic miłego. W lesie pomiędzy drzewami śnieg był mniejszy i w końcu można było spacerować normalnie. Przez dłuższy czas rozmawiałem z Gemini. Z konwersacji wyrwało mnie dziwne wrażenie. Rozejrzałem się naokoło - las przerzedził się, pozostawiając wyłącznie dziwnie powykrzywiane drzewa. Budziły we mnie niepokój. Ucichł nawet wcześniej słyszalny cichy świergot ptaków. Wszędzie panowała niezmącona niczym głucha cisza.
- Coś się stało? - zapytała wadera, podchodząc do mnie.
- Nie podoba mi się tutaj - przyznałem. - Jest za spokojnie... I dziwnie przerażająco.
Dlaczego przygody zawsze muszą rozpoczynać się w tak strasznych miejscach. Byłbym prze szczęśliwy, gdyby droga przez mostek prowadziła do na przykład łąki pełnej małych króliczków.
<Gemini?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz