- Jeżeli nie znajdziemy takich wilków zawsze możemy poszukać
innej watahy – odpowiedziała Lilia.
- A co jeśli nie będzie już wtedy czasu? – drążyła temat
pesymistka.
- Przestań już z tym – rozkazałam, mając już dość jej obaw i
ciągłego niepokoju.
Naprawdę, chyba Lilie również denerwuje ciągłe to gadanie
garbuski „a co jeżeli”, „ale przecież” i tym podobne.
- Co najwyżej wszystkie stracimy dary – odpowiedziała
zmęczona już gadaniem czarnowłosej mniejsza wadera.
- Łatwo ci mówić! – Zirytowała się pesymistka. – Ty może
masz do stracenia wzrok, ale jak mi zostanie odebrany dar to nie będę mogła się
ruszać! – krzyknęła.
- Cicho!!! – wrzasnęłam zdenerwowana już ciągłymi krzykami i
kłótniami, tak że nawet ptaki z pobliskich drzew odleciały w popłochu. – Obie już
więcej się nie odzywajcie – zagroziłam. – Kto jak kto, ale to ja tu będę najbardziej
pokrzywdzona w razie niepowodzenia. – Tu Eleonora już otwierała pysk by coś
powiedzieć. – Ale cieszcie się że nawet jeżeli nie zdążymy na czas to będziecie
żyć - wycedziłam.
Natychmiast obie ucichły a ich wyrazy pyska zelżały.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz