25.02.2019

Od Equela do Kruczka


To w sumie było do przewidzenia. Padło na Kali'ego. Widać ucieszyło się dziecko że może robić ze swoją ofiarą co mu się podoba. Gdy Lia wyszła, basior podszedł do nowej osobniczki i przygwoździł ją do ściany
- No, to witamy w watasze - mruknął i sobie poszedł, wcześniej zakładając na nową jakiś sznur, a jego końcówkę trzymając w pysku, i wyszedł. Ja tylko wymieniłem spojrzenia z Rudzielcem i gdy oni też wyszli, westchnąłem ciężko przecierając kark łapą. Ugh... to będzie złe

~następny dzień~

Od rana obserwowałem co też nasz zabójca sobie ubzdura. Najpierw pokazał jej całe tereny, jednak nie zdjął sznura. Wadera nie wyglądała najlepiej, do tego nawet z tak dużej odległości czułem zapach zwłok. Czyżby Kaliś położył ją obok czegoś dziwnego? Czyżby Haraka go wtedy nie pilnowała? Czyżby.... nie, już dość. Obserwowałem tak tą dwójkę aż do wieczora, podczas którego Kali chciał wcisnąć waderze coś do jedzenia, ale ta się upierała że tego nie tknie. W końcu wyszedłem zza krzaków
- O jeju, jeju i po co tak drzecie mordy. Wiecie ile przez was straciłem okazji do upolowania jakiejś kaczki domowej?
- Gdybyś nie marudził, pewnie byś upolował. - mruknął rudzielec
- Ej, ale ty przecież możesz unieruchomić ofiarę i... - Kali zmarszczył brwi próbując ogarnąć o co tak właściwie chodzi
- BLA, BLA, BLA NIE SŁUCHAM CIE - krzyknąłem siadając - Rudzielcu przejmuję nad tobą władzę - powiedziałem uśmiechając się szeroko
- No chyba cię coś - powiedzieli oboje w tym samym czasie, co mnie rozśmieszyło, ale przybrałem minę i postawę aktora z czasów średniowiecza.
- Panienka została poproszona by ze mną poszła. Czy madam się zgodzi? - zrobiłem ukłon i popatrzyłem na nią z dołu z chytrym uśmiechem - Oj słonko, co ci? Chyba lepiej zjeść to co ci dam niż to co zaserwuje zabójca watahy
- Pfff
- Kaliś? - spojrzałem na niego wielkimi oczami
- Aż tak bardzo chcesz mi zabrać moją zabawkę?
- No tak. W sumie to tak właściwie nie powinienem z nią o tym gadać a z tobą. Więc jak?
- Chmmm... co z tego będę miał?
- Zrobię ci figurkę żółwia z porcelany i pozłocę brzegi
- Zgoda - wyciągnął łapę, którą uścisnąłem. Potem wziąłem koniec sznura i pociągnąłem waderę za sobą
- Dzięki! - zawołałem w stronę Kalego który już się oddalał.
- Chcesz mnie jeszcze bardziej upokorzyć? - spytała wymownie. Najwyraźniej nie podobało jej się że była traktowana jak niewolnik
- Nie. - Zamachnąłem się skrzydłami wzbijając w powietrze. Wadera nie miała wyboru i też wzleciała. W locie, i utrzymując tępo dolecieliśmy do mojej starej jaskini. Była już trochu zarośnięta... - dobra niedołęgo. Tutaj będziesz odpoczywać. Nikt tu obecnie nie mieszka, jednak... - zmieniłem jej sznur na szyi na taki z wymazującym metalem wplecionym w warstwy, i przywiązałem do jakiegoś druta
- Nadal nie będziesz jadła? Wiesz że to już ze 3 dni albo więcej?

<R U D Z I E L C U ? XD>

1 komentarz: