11.02.2019

Od Sory do Rimmona

Wadera wściekle wzbiła się w powietrze, wytwarzając krótki silny podmuch wiatru. Pozostawiła nas samych. Czystość umysłu powróciła do mnie. Podbiegłam do opartego o drzewo śpiącego basiora. Przysiadłam obok niego i energicznym ruchem zrzuciłam ze swojego grzbietu wypchaną przeróżnymi przedmiotami torę. Oceniając na szybko jego stan, z ran zewnętrznych posiada jedynie liczne zadrapania. Nie wiem jedynie jak z jego wnętrzem. Kiwnęłam porozumiewawczo do Jiwo. Duszek wiedział co, ma zrobić. Jego zadaniem jest to, co potrafi ludzki wynalazek nazywany rentgenem, czyli w skrócie sprawdza, czy pacjent nie ma złamań i obrażeń wewnętrznych. W tym momencie najważniejsze jest to, żeby Rimmon odzyskał przytomność. Myszka przekazała mi informacje dotyczące wnętrza basiora. Niestety przez mocne i niefortunne uderzenie w pień rośliny za nim jedno z jego żeber nie wytrzymało. Jest złamane. Stworzyłam błękitną kulkę eteru przy łapach. Przyłożyłam je do miejsca złamania. Nie wyleczę tego na raz. Ale przynajmniej ułożę kość, by nie raniła płuc i innych organów. Niebieskie światełko wniknęło w ciało basiora. Niekontrolowany grymas pojawił się na pysku Rimmona. Jiwo informował mnie na bieżąco co się dzieje wewnątrz. Ustawiłam kość tam, gdzie powinna być. W jaskini mam składniki na eliksir do odbudowy kości. Jakiś czas temu znalazłam zwój z przepisem poród moich zbiorów. Nie działa on natychmiastowo, ale znacząco przyśpiesza odbudowę. Czarny wilk ocknął się, a po zaczerpnięciu większej ilości powietrza oraz głośnym wydechu, otworzył oczy, ukazując ogniste tęczówki.

- Jak się czujesz? - zadałam proste, acz znaczące pytanie, zajmując się jednocześnie powierzchownymi ranami, które po dłuższej chwili w przyśpieszeniu rozpoczęły regenerację.

- W porządku. - odparł, podnosząc się do siadu, przerywając mi tym zasklepianie ran.

- Nie ruszaj się. - przycisnęłam łapy mocniej do ciała Rimmona, na co ten syknął i już się nie ruszył. Westchnęłam i oderwałam łapy od niego. - Dasz rade się podnieść?

- Jasne. - odparł, po czym zademonstrował wstając energicznie na cztery łapy. Co nie było dobrym pomysłem, bo gwałtowny ruch przestawił po raz kolejny kość. A przez gwałtowny ruch znów znalazł się na trawie.

- Ehem... właśnie widzę. - powiedziałam z przekąsem i przewróciłam oczami. - Teraz się nie ruszaj. - Po raz kolejny przyłożyłam swoje łapy do miejsca złamania. Niebieskie światełko oświetliło czarną sierść wilka. Zamknęłam oczy, skupiając się. Ustawiłam kość, tym razem mocniej ją odbudowując. Przez cały ten czas czułam na sobie zainteresowane spojrzenie, które mnie rozpraszało. Zakończyłam odbudowywanie, bo więcej nie byłam w stanie w tym momencie zrobić. - Teraz chodź ze mną do mojej jaskini. Zrobię dla ciebie eliksir. - Po tych słowach Rimmon znów chciał się podnieść. - Tym razem nie rób tak intensywnych ruchów. Nie będę po raz trzeci odbudowywać tej samej kości. - poinformowałam zirytowana. Usłuchał mojej rady, a może ostrzenia i teraz poruszał się spokojnie.

<Rimmon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz