23.02.2019

Od Lii do Noego

Młody zaczął kaszleć. Przekrzywiłam głowę na bok, i poleciłam duszkom powietrznym zanieść kakao na jakąś kłodę obok kocy.
- Crystal, pilnuj Shiona... bo chyba chce wleźć do wrzątku - mruknęłam patrząc to z niepokojem na węża który właśnie postanowił się 'obudzić', to na Noego - Co ci? - spytałam szczeniaka
- Ja... chyba muszę wyjść... - odparł nadal kaszląc
- No... no oke... - usiadłam
- Royce... chodź - mruknął ciszej do kruka, jednak ten jakby się zaparł
- Poradzisz sobie - zakrakał jakby się śmiejąc, na swój ptakowaty sposób. Szczeniak znowu coś tam pokaszlał i wybył z jaskini
- Ma astmę czy jak? - spytałam ptaka
- Powiedzmy - zatrzepotał skrzydłami - ten wąż jest do zjedzenia?
- Jak go zjesz to ci rozpruję brzuch i tego węża stamtąd wyciągnę - mruknęłam tykając ptaka łapą w dziób. Po chwili szczeniak wrócił, jakby bardziej spokojny, po czym rzucił krukowi nienawistne spojrzenie, i usiadł na kocach i poduszkach.
- Kakao zdążyło na tyle wystygnąć byś mógł trzymać kubek w łapach - powiedziałam podając mu ozdobne naczynie z brązowawym płynem.
- Mnie zołza nie zrobi - naburmuszyła się Crystal, podchodząc i wąchając moją zawartość drugiego kubka, w którym była inka, nie kakao. Szczeniak nie pewnie, idąc za śladem Crystal powąchał kakao
- Naturalne kakao - mruknęłam - posłodziłam ci trochu, chociaż nie wiem czy takie lubisz. Wiesz... takie opakowanie z wiatrakiem, stara firma.
- No pij, nie jest trujące - Royce (bo tak się najwidoczniej nazywał towarzysz Noego) usiadł na głowie szczeniaka i coś tam jeszcze gadał, do puki szczeniak nie wziął łyka napoju.
- Nie za gorące? - spytałam - ja zwykle muszę długo czekać.... mam dziwnie wrażliwy język
- Je-jest dobre - szczeniak postawił kubek nieco dalej od koców
- No, i dobrze... nie spotkałeś jeszcze nikogo ze szczeniaków nie? Było ich więcej ale wszystkie wyrosły - zaśmiałam się. Postanowiłam nie dodawać do tego faktu, iż są tu organizowane czystki i moja znajoma podczas pierwszej takowej nocy przerobiła kilka szczeniaków na dywaniki... ugh... - Miałam kilka podopiecznych.... wszyscy wyrośli i opuścili watahę. trochu smutne nie? Teraz będzie się zbliżać wielkanoc... bazie kotki.... - zaczęłam się plątać w słowach i gadać od rzeczy. O czym ja mam z nim gadać?

<Noe? Weź napisz coś, dzięki czemu miałabym zarys co może być dalej...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz