25.02.2019

Od Czarnego Kruczka CD. Equel


- Nadal nie będziesz jadła? Wiesz, że to już trzy dni, albo więcej?- zapytał się Equel.
- Bywało gorzej...- odpowiedziałam ciszej.
- Na przykład?
- W miesiącu przegryzałam kilka patyków i jadłam myszy- odpowiedziałam.
- Ale tak się nie da- powiedział.
- W mojej Watasze to był cud, że znalazło się chodziaż mysz.
- Przecież wilk wtedy umrze w kilka dni-odpowiedział nieco zaskoczony.
- U nas nikt się nie przejmuje śmiercią, nawet szczeniaka...- powiedziałam cicho.-Każdy żył na własną łapę...- spojrzałam na niego bez uczuć- Nie tylko wy istniejecie
- ...- Nie odpowiedział. Wydawał się zamyślony. Wstałam i obwąchałam ściany natrafiałam na to, czego chciałam. Wodę. Zaczęłam drapać ścianę, z której zaczęła lać się woda. Na ziemi zebrała się spora kałuża. Wzięłam pierwszy lepszy kamień i zatkałam dziurkę. Schyliłam się i zaczęłam chłeptać wodę. Po chwili wstałam.
- Nie boisz się, że to jest zatrute?-zachichotał.
- Nie, jak widać nie wiedziałeś o tym. Poza tym... Nie przebywałeś tu długo. Nie ma tu twojego stałego zapachu.- Wstałam.
- No tak... to moja stara jaskinia-odpowiedział patrząc w niewidzialny punkt.
Zaczął padać deszcz. Spojrzałam na zewnątrz. Podeszłam do krawędzi jak tylko się dało i położyłam głowę na łapach.
- Yyyh, pada!- powiedział.
- Odczep się, oke?- warknęłam. Położyłam skrzydła tak by tworzyły mostki. Akane wypadła, ale wstała i zaczęła powolutku podchodzić pod krawędź „dachu". Zaczęłam łapać krople wody. Equel zobaczył łańcuch i odleciał, jak podejrzewam, zrobić to coś dla Kalego. Będę musiała się mu odwdzięczyć.


-Skip time-


Minęło sporo czasu, a deszcz przestał padać. Dziura, z której wcześniej leciała woda, zatkała się czymś. Miałam pustynię w gardle. Wstałam. Stanęłam i zaczęłam ciągnąć line przeplecioną magicznym żelazem. Pękło kilka nitek, ale nic więcej. Cofnęłam się i zaczęłam przegryzać linę. Jak ten mysi móżdżek mógł zostawić mnie tu i nie dać dostępu do wody?! Lina w połowie pękła. Zrobiłam się czerwona ze złości. Użyłam kuli ognia i lina się poczerwieniła, ale zaraz zgasła. Dobrałam się do liny. Jeszcze jedna nitka! Odepchnęło mnie do tyłu, a lina zaczepiła się o stalagmit. Wstałam i zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dawało. Nagle złapał mnie ostry kaszel. Zaczęłam się dusić. Biegałam wokół stalagmitu, ale nie odczepiło. Użyłam osiem razy zaklęcia kuli ognia, ale skutkowało to krwawieniem łap. Zaczęłam widzieć mroczki, zwolniłam i stanęłam w miejscu. Ostatkami sił próbowałam oderwać linę, ale przez magiczne żelazo nie udało mi się. Zemdlałam.

<Equel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz