Lilia obniżyła głowę bardziej, podklując mocniej ogon. Miałam
dziwne przeczucie że szaro-niebieski wilk zaraz się na nią rzuci, zagryzając ją
na naszych oczach. Musiałam coś zrobić, inaczej może się to źle skończyć.
- Sugerujesz że jesteśmy od jakiś tam krwawych wilków tylko
dlatego że mamy bagaże na plecach? – odezwałam się, przybierając troszkę
nieprzyjemną barwę głosu.
Odwrócił głowę w moją stronę, z większym grymasem złości na
pysku niż wcześniej. Chyba go tą wypowiedziom zdenerwowałam.
- Gdybyś potrafiła słuchać, wiemy że jesteście tutaj tyle
czasu ile trwa podróż od terytorium Krawieńców – podszedł do mnie, z wysoko
uniesioną głową.
Ja, zamiast przybrać postawę uległą, podniosłam łeb wysoko,
ponad czubki uszu niektórych z zgromadzonych, postawiłam uszy na sztorc i
podniosłam ogon by stanowił przedłużenie kręgosłupa w linii prostej. Spojrzałam
w jego agresywne ślepia surowym, wręcz lodowatym wzrokiem.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz