- Czemu jesteś tego taka pewna? – zapytałam zdziwiona,
niepewnie za nią ruszając.
- Z tej strony wieje świeże powietrze – odpowiedziała nawet się
nie odwracając.
Rzeczywiście, jak mogłam tego nie
poczuć. Z prawej strony wiał lekki, rześki wiaterek. Eleonora ruszyła za nami.
Po chwili zrównałyśmy kroku z różowo-futrom. Co każdy następny krok powietrze
stawało się coraz bardziej świeższe. W końcu wyszłyśmy na zewnątrz.
Naszym oczom ukazał się krajobraz
zapierający dech w piersiach. Zielone, pełne życia lasy. Białe jak śnieg
obłoczki pływające spokojnie po błękitnym niebie. I oczywiście wielka, beżowa
góra, o stromym zboczu i czubku przyprószonym jasnym puchem. Zdecydowanie, to
miejsce musiało być ucieleśnieniem raju. Nawet mimo tego, że w watasze
mrocznych skrzydeł był teraz mroźny luty, tutaj zdawało się jakby właśnie
trwało lato.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz