27.02.2019

Od Czarnego Kruka CD. Equel


Szliśmy już jakiś czas przez las. Akane zostawiłam w jaskini.
- Poluj se tu, obroża pokazuje mi gdzie jesteś, wiec nie próbuj ucieczki- powiedział.
- Yhy...- mruknełam. Ja poszłam na wschód, a on na zachód. Już po jakimś casie znalazłam kilka łań i dwa jelenie. Przyczaiłam się na nie. Gdy uznałam że odpowiednio się ustawiłam, spięłam mieśnie i... skoczyłam. Wylądowałam na grzbiecie jednego z jeleni i wbiłam się kłami w jego szyję. Poczułam słodki zapach jego krwi. Po chwili jeleń padł martwy. Złapałam za kopyto i zaciągnełam pod drzewo. Przykryłam dokładnie łodygą i poszłam dalej. Niedaleko znalazłam młodego borsuka, śpiącego w krzakach. Głupie. Ten skończył podobnie do jelenia. Zaciągnełam do mojej zdobyczy i zrobiłam to samo. Ruszyłam o wiele dalej. Trudno było cokolwiek znaleźć, ale wyczułam zapach kilku dzików i zajęcy. Popędziłam w tamtą stronę.

-Skip Time-

Jestem na miejscu, gdzie chowają zwierzynę. Czyli tak... wygarnełam wszystko spod drzewa. Dwa zajace, jeden jeleń, dzik, trzy sikorski, jedna mysz polna, młody borsuk i jeden jastrząb. No... chyba starczy.
~Choć tu domnie ty... ehe. ..poprostu choć!-przekazałam Equel'owi wiadomość. Po pół godzine zobaczyłam zarys jego sylwetki w chmurach. Gdy wyladował, wytłumaczylam sytuację.
- Masz pomysł jak to przenieść? Sporo tego-zapytał.
- Po kolei. Logiczne... Wysil swój mózg chodziaż trochę!- krzyknęłam.- Powiedz mi tylko, czy w tym mogę latać.
- Czekaj- pomajstrował coś przy mojej obroży- teraz możesz...
- To chodź- powiedziałam. Złapałam za racicę dzika i wzbiłam się w powietrze.
- Daję ci szanse, jak ucie...- poleciałam troszkę szybciej. Dzik mnie spowalniał. Zobaczyłam obóz watahy. Wylądowałam na dole i odłożyłam zwierzynę na środek. Wróciłam po jelenia. Z tym nie było już tak łatwo ale dotarłam. Fiuu... wróciłam. Tym razem wziełam coś lekkiego. Mianowicie jastrzębia. Borsuk, sikorki i jeden zając już zniknęły. Teraz leciało mi się owiele lepiej. Zrobiłam koło do góry nogami i wyrównałam lot. Wyladowałam w obozie i odłożyłam jastrzębia. Było to już prawie wszystko. Właśnie leciałam po zające, ale coś we mnie uderzyło. Machnełam mocno skrzydłami i na moje szczeście lot się wyrównał. Spojrzałam w górę. Był to wielki, złoty basior z białymi skrzydłami. Ash. To nie najlepszy morderca w mojej watasze. Najlepiej byłoby go zabić, ale czy dam radę to nie wiem. Jak na złość zaczął padać śnieg z deszczem.
- Proszę, proszę, proszę! Witamy naszego Kruczka!- powiedział lądujac ze mną.
- Czego chcesz, Ash?- zapytałam wściekła.
- O... Ale ja nie wiem, o co ci chodzi-odpowiedział. Moja siersć zjerzyła się.
- Gadaj! Wiem że czegoś chcesz!- warknęłam. Siadłam.
- O charakterek taki sam... ale czy walczyć dalej potrafisz?!- rzucił mi się do szyi. Ani drgnełam. Zatrzymał się tuż przed ugryzieniem.- No widzę spokojna tak, jak zawsze- syknął.
- Wiem, że tego nie zrobisz Ash... tak wiec czego chcesz?- zapytałam go.
- Nie twój ogon!-odpowiedział złośliwie.- Albo może i twój... mam cię zabić.- Ostatnie trzy słowa wypowiedział z takim sarkazmem, że uszy mi odpadały. Odszedł kilka metrów. Obejrzał się przez ramię i uśmiechnął psychopatycznie. Wiedziałam, co to znaczy. Opanował go demon. Rzucił się w moją strone z kłami, które świeciły na zielono. Zamarłam. To były lekarstwa. Odskoczyłam. Kłapnełam kłami w jego stronę.
- Dajcie mi normalnie żyć!!!- wyrzyknełam. Zmieniłam swoją formę na wilka cienia...



<Equel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz