24.02.2019

Od Equela do Czarnego Kruka


Przysłuchiwałem się tej niby rozmowie, ale jakoś mało mnie to interesowało. Gdyby wadera nie chciała wszystkich pozabijać, to pewnie miałaby tylko krótką rozmowę z Lią i kaput, droga wolna tak, jak w moim przypadku i większości wilków. Ale nie. Teraz musiałem tutaj siedzieć i ogarniać, co się właśnie dzieje. Poszukałem wzrokiem wilków. Nie było Tenshi, Rose i tego rannego. Tak to to raczej wszyscy się już tutaj zgromadzili. Mój wzrok padł na Nitaena. Biedak nudził się tak samo jak ja, i najwidoczniej właśnie kończyły mu się żelki. A teraz, wracając do naszego rudego słoneczka: teraz będzie mieć problemy z Kalim. Khe, khe.... to może być ciekawe.
- Rodzinną watahą? Wiesz, że to i tak nie usprawiedliwia twojego zachowania nie? - mruknęła Lia patrząc na nią z góry.
- Trzeba było mi pozwolić lecieć dalej. -Czyżbym wyczuł kropkę nienawiści na końcu tego zdania?
- Trzeba było nie atakować wilków z watahy.... dobra, czekaj tu chwilę, trzeba coś omówić - Alpha poszła gdzieś z bethami oraz Tori, gdyż miała tam podawać jakieś argumenty i Mazi, bo się uparła, a ja czekałem, aż wreszcie przyjdą, nudząc się przy tym niemiłosiernie.
- Haj tato - usłyszałem znajomy głos. Różowa wilczyca usiadła obok mnie
- Hmm? A ty nie miałaś tam iść zamiast siostry?
- No niby miałam, ale byłam po jakiś sojusz... Przed chwilą wróciłam.
- Że też chciało ci sie tu przychodzić. Nie wzięłaś słodyczy dla Nitaena prawda?
- Phe! A w życiu. Jeszcze chwila, a cukrzycy dostanie! Pamiętam jak za czasów szczeniaka na gwiazdkę wyłudzał ode mnie słodycze, no bo przecież, jak starszemu braciszkowi nie dać? - skarżyła się z kwaśną miną.
- O, już są- popatrzyłem na kamień na którym znowu zawitała Lia.
- Masz trzy opcje.
Pierwsza: siedzisz dalej w lochach, aż nie zgnijesz i komuś przypadnie 'zaszczyt' posprzątania cię, i pewnie wszyscy tu już umrą.
Druga: Dostajesz od nas karne i wybywasz migiem z watahy. Jeśli wrócisz patrol będzie miał pozwolenie na zabicie cię
Trzecia: - i tu się diablica uśmiechnęła- Zostajesz w tej watasze pod naszą opieką, pod stałym nadzorem, dostaniesz robotę społeczną plus trzy dni w lochach, żebyś sobie trochę odsiedziała. A teraz weźcie ją do jej celi, niech sobie to przemyśli. - To powiedziawszy ogłosiła koniec spotkania. Plotki się szybko rozniosły, więc już każdy wiedział co, jak i gdzie. Odprowadziłem rudzielca do jej słomianego pomieszczenia w podziemiach, po czym, gdy przypiąłem jej łańcuchy do muru, odszedłem zamykając za sobą drzwi, jednak zatrzymałem się jeszcze przed odejściem
- Korektując to, co powiedziała Alpha. Na razie jesteś pod naszym nadzorem, więc nie możesz tak właściwie NIC zrobić. A więc nie polujesz w zakresie naszych terenów jeśli zdecydujesz się opuścić watahę, JESZ to co ci dajemy - tu wskazałem na zająca. Innych posiłków o tej porze roku nie ma- nie masz tutaj praw i ogólnie jesteś w jednej wielkiej czarnej dupie... a - tutaj dodałem gdy wadera chciała coś powiedzieć - Od teraz będzie cię pilnował Kali. Wiesz, on nie ma tyle cierpliwości, więc najprawdopodobniej będzie sobie robił z tobą, co chce. Pa słonko! - odszedłem zostawiając waderę na łasce lochów.

<Rudzielcu?>

3 komentarze: