17.02.2019

Od Herberta do kogoś

Młody basior wędrował po nieznanym, co było niezbyt mądre z jego strony, jako iż zmysłu wzroku już nie posiadał, przez co mógł wpaść w szponiaste łapy silnego drapieżnika lub sturlać się do głębokiego rowu, w którym siedziałby do śmierci, ale to go nie ruszało, uważał, że najważniejsze jest to, że Albert (wyimaginowany przyjaciel) i ośmiorniczka przy nim są. Podniósł głowę do góry, co wyglądało jakby spoglądał w niebiosa.
-Jakie dziś mamy niebo, ośmiorniczko?- Spytał, niosąc w pysku, już dawno martwego głowonoga.
-Ah.. Mówisz, że chmury przybrały barwę purpury?- Zaśmiał się cicho. - W takim razie powinnaś iść już spać. - Mówiąc to włożył zmarłe zwierze do małej torby, którą targał na grzbiecie. Poczuł nagle jak zimno subtelnie ogarnia jego skórę.
-Brrr.. - Mruknął, trzęsąc się, był wyczulony na zimno, ale nie tylko poprzez łysinę, również przez jego chorą tarczycę. Kontynuował monotonną wędrówkę, gdy nagle poczuł coś miękkiego pod łapami, zdziwił się, zaczynając węszyć swym czarnym noskiem.
-Lawenda.. - Powiedział cicho, sam do siebie.
-Ośmiorniczko, będziesz miała dziś wygodne posłanie.. - Oznajmił, po czym nieudolnie wyjął ośmiornicę, ze swojej brudnej i prześmierdłej torby. Rzucił ją na miękkie podłoże i sam położył się obok, nasłuchując.
-Albercie.. Proszę bądź grzecznym chłopcem i idź już spać.-Rzekł do jednego ze swoich wyimaginowanych kompanów.
-Dobranoc Albercie.. - Wyszczerzył swoje ostre kły, w opiekuńczym uśmiechu.
-Dobranoc ośmiorniczko.. - Położył swoją głowę na przednich łapach, po chwili pogrążając się w przyjemnym śnie.
<mówiłem, że trochę psychol z niego>
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz