15.02.2019

Od Lii do Noego (aż tak rozdzielać tych opowiadań nie musiałaś -_-)

Jeśli mam być szczera to Noe był śmieszny, i nie było to zgryźliwe sformułowanie. Po prostu wyglądał jak mięsna galareta którą jak się tyknie to zaczyna swoje dzikie densy.
- Co tak wyglądasz jakbyś demona zobaczył - przekręciłam głowę na bok - Przecież cię nie zjem! Chodź bo wyglądasz jak wrak wilka. - odebrałam patyk od dziwnego ptaka który posłusznie umieścił patyk w powietrzu, bym mogła to złapać pyskiem i zamachem głowy wyciągnąć linkę z wody.
- Złowiliście coś? - zawołałam do wietrznych stworków. Mniejszość z nich pokiwała głowami, inne się rozwiały zostawiając po sobie tylko patyki. W sumie mogłam jeszcze zagonić do roboty mroczne duchy ale jakoś nie pałałam do nich sympatią. No dobra... ogarnęłam resztę patyków by nie były w wodzie a duszkom poleciłam wyłowione ryby ciaputnąć do koszyków i zanieść do jaskini. "Wędki" natomiast wzięłam i położyłam pod drzewami.
- Chodźmy! - powiedziałam z uśmiechem niczym jakiś optymistyczny podróżnik który właśnie idzie na jakąś wyprawę - Opowiesz coś... chm... nie wiem. Jak ci się tu żyje? - pytanie o to było tak bardzo bezsensowne, że aż odwróciłam na chwilę głowę by się sama do siebie żenująco uśmiechnąć. Serio? To jedyne co ci przyszło do głowy stara pało? No ale jednak lepsze to niż pytanie o historię. Szczeniak jednak wydawał się dziwnie nie obecny, i jego wzrok niby nie wyraźny był taki... emm...
- Co ci? - spytałam, zwalniając tępo
- Ja...ja chyba muszę iść - mruknął cicho. Prawie nie dosłyszalnie.
- he he he... nie - zrobiłam kwaśną minę - do sierocińca jest daleko, a moja jaskinia... o właśnie jesteśmy! - Powiedziałam stając na górce, i patrząc w dół. Las był porośnięty wielkimi jak i małymi drzewami. A tam na dole było wejście do jaskini - Nie bój żaby, nic ci się nie stanie jak będziesz ostrożnie schodził - powiedziałam - a i moja towarzyszka może byś trochu straszna ale cię nie zje - jak już zeszliśmy, wyczułam w powietrzu woń strachu unoszącą się od szczeniaka, ale postanowiłam to zignorować, bo rozmowy jakoś nie były moją mocną stroną. Gdy weszliśmy pokazałam szczeniakowi moją stertę poduszek i kocy na których zwykle leżałam jak chciałam sobie poczytać albo coś pooglądać i przy okazji jedząc oreo. Nad tym był ten dziwny zmutowany świecący grzyb więc jakoś się nie przejęłam.
- Crys! Dotrzymasz gościom towarzystwa? - zawołałam do towarzyszki
- Pilnuj, węża, pilnuj obiadu, pilnuj ofiar i gości. Czego mam jeszcze pilnować? - burknęła smoczyca która wyszła z innej komory
- Źle to odczytujesz - pokazałam jej koszyk z rybami
- A, to może być - powiedziała zachęcona samica.
- Okryj się tam kocami! Ja ci idę kakao zrobić! A, właśnie kruku. Chcesz coś? - zawołałam do szczeniaka po czym zwróciłam się do tego nie smacznego ptaszyska.

< Noe? Nie padnij na zawał bo Lia nie bedzie wiedziała co zrobić)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz