23.02.2019

Od Equela do Czarnego Kruka


Ten wieczór był chłodny. Pomimo braku śniegu minusowa temperatura źle wpływała na mój układ krwiobiegu. Teraz pozostawało mi tylko patrzeć na alphę i tego nie znanego mi wilka. Zastanawiałem się czy mam bardziej martwić się o przywódczynię czy tą wilczkę. Zerknąłem z niepokojem na Lię. Spytałem pytająco czy mogę unieruchomić przeciwnika, jednak ta dała mi znak żebym tego nie robił. Cóż to diablisko kombinuje? Wydawała się na początku rozluźniona, po czym na jej pysku zawitał szeroki uśmiech, i waderę nowo poznaną otoczyły jakieś cienie ograniczając jej ruchy. Czyżby wreszcie po tak długim czasie nasz kochany wietrzyk użył żywiołu mroku? Lia otrzepała się i odeszła kilka kroków, gdy wadera która wcześniej na mnie nawrzeszczała próbowała jak najwyżej unieść głowę by dziwna mgła nie wleciała jej do pyska
- Equel, teraz możesz. Nie wiadomo jakie ma zdolności - mruknęła alpha siadając. Uśmiechając się że wreszcie mogłem użyć swoich mocy spojrzałem na waderę, po czym ta stanęła w bezruchu, a mrok który ją otaczał zniknął
- Mamy ładny posąg - Usłyszałem głos Mazi, która siedziała przyglądając się całej scenie
- A dziękuję, no. To już spieszymy z wyjaśnieniami! - zawołałem wesoło,podchodząc do wadery gdy cała reszta usiadła i zaczęła się temu przyglądać oddając mi głos, a Lia jakby nigdy nic zaczęła sobie pić jakiś soczek, który pewnie przyniósł duszek wietrzny. - Pewno za późno ogarnęłaś się że tutaj każdy ma jakąś moc... chyba że doliczamy szczura - dodałem cicho patrząc wymownie gdzieś w bok. Była dobra medyczką ale bałem się że ktoś może się pomylić i ją zjeść  - No, więc odpowiadając na pytania: Ja jestem Equel, ta miła pani którą chciałaś zagryźć to Lia i w pewnym sensie lepiej z nią nie zaczynać bo skończysz na stosie... jak kilka wilków. - tutaj też ściszyłem głos mrucząc. Wyglądało to tak jakbym komentował sam siebie - Wadera chwaląca moje dzieła artystyczne to Mazi, a tych dwóch z tyłu to Iwo i Rimmon. - wziąłem kilka wdechów
- Dobra, dobra bo się zapowietrzysz - Lia przybliżyła się do mojego pięknego futrzanego posągu który nie mógł nawet poruszać gałkami ocznymi. To ci ironia - Zapytanie o pochodzenie było trochę dziwne. Chcesz znać mój rodowód do klonowania? - zachichotała. Chyba jej się nudziło
- I jesteś w watasze mrocznych skrzydeł, zatrzymujemy się na przesłuchanie za nie przestrzeganie praw terytorialnych bla, bla, bla - Mazi chyba chciała to jak najszybciej odklepać - Serio, po kiego wała żeś się tu pakowała? Nie mogłam dokończyć swojej kolacji
- Podjadałaś? - spytałem patrząc na nią z ukosa
- Pfff  - ruszyła przodem, wymijając wszystkich i przeskakując w truchcie jakąś belkę.
- Jak tam słonko? Fajnie być posągiem który umie tylko myśleć? Znasz powiedzenie by nie lekceważyć przeciwnika? Szczególnie w watasze w której jest magia czy alchemia? - mruknąłem od niechcenia, po czym ruszyłem za resztą wilków, gdy Iwo za pomocą wiatru uniósł mój posąg i zaczął go nieść w stronę 'kochanego' królestwa wolności. Albo wsadzą ją do lochów albo do torturowni, ale bardziej obstawiałem lochy, i ten dziwny metal który hamował magię. W końcu w taki sposób udało im się pozbyć Katniss... ekhem, nie ważne.

~Time skip~

Rose miała pełno pracy od rana gdyż trafił nam się jakiś wilk przybłęda którego ugryzł umarlak, więc trzeba mu było dać jakieś zioła, a reszta wybyła z samego rana, więc poszedłem sprawdzić co u naszego jeńca wojennego. Może nie była z wojny, no ale...
- Haj słonko! Jak życie? - spytałem otwierając drzwi. Na słomie, skuta łańcuchami, leżała wadera, która chyba nadal miała mi za złe że ją zablokowałem. I ją, i jej magię - Masz i jedz, bo potem nie będzie - wepchnąłem do jej 'pokoiku' królika
- Że mam to niby zjeść?
- A no. Jak nie chcesz być potem głodna. A, i pamiętaj by być grzeczna podczas przesłuchania. Jak używasz jakiejkolwiek magii, to nie dość że nie możesz, to jeszcze metal cię rani... i z tego co widzę już chyba o tym wiesz - spojrzałem na rany na łapach - a, i nie atakuj nikogo następnym razem, to może ci się uda i cię puszczą w swoje strony. - po tej krótkiej radzie wyszedłem, zamykając kraty, pozostawiając ją samą, w zamkniętej przestrzeni.

< Kruczku? Jak ci się tam żyje?>

2 komentarze:

  1. Hahaha ale serio ten rozdział ci się udał! Potrzebiegłam żeby mnie ktoś wkurzył bo po 1 nie mam weny po 2 mam za dobry humor i po 3 taki właśnue rozwój wydarzeń oczekiwałam

    OdpowiedzUsuń